wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 10


Dumne z komentatorów - ciąg dalszy! Dziękujemy! <3

_____

Harry zdenerwowany popatrzył na Niall'a, ze względu na usłyszany komentarz, który nie należał do gatunku przemiłych komplementów. Nie pomagało mu to, jak czasami chłopcy ukazywali swoją opinię, ale nie miał zamiaru podlizywać im się swoim zachowaniem, bo wiedział, że to wcale nie poskutkowałoby jak on chciał. Nadal obejmując Rose, przytulił ją mocniej do siebie, a ona poczuła to i lekko się uśmiechnęła. Lubiła kiedy Harry był taki opiekuńczy i troskliwy, kiedy mocno ją przytulał, albo dawał czułego buziaka w czoło, jednak nie były to częste sytuacje. Ona przecież dobrze wiedziała, że ją wykorzystuje... Ale lubiła to. Spojrzała na Amy i Zayn'a, którzy stali niedaleko w uścisku, który jednak nie przypominał jej przytulania się z Hazzą. Blondynka czule wtulała się w ramiona ukochanego i było to kompletnie szczere, bez zakłamania, naturalne.

Amelia odwróciła wzrok, natrafiając na badawcze spojrzenie przyjaciółki. Ona też zauważyła, że jej relacja z Zayn'em nie jest taka, jak relacja szatynki z Harry'm, który bezczelnie ją wykorzystywał. Nie wiedziała czy Rose tego nie widzi czy co się dzieje, ale była pewna, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Oczywiście, że jej to przeszkadzało, ale jej uwagi nie docierały do przyjaciółki, albo tamta nie chciała tego przyjąć do świadomości... Nie było to do końca dziwne, ponieważ niejedna dziewczyna zmiękłaby pod urokiem Harry'ego, co jednak nie zmieniało faktu, że chłopak zachowywał się kompletnie nie w porządku! Zdawało się jej, że widzą to wszyscy poza Rozalią.

Louis patrzył się na szatynkę z nieukrywanym bólem w oczach. Kolejne zagrywki przyjaciela były coraz bardziej zobowiązujące i idące ku gorszemu, ku większemu uzależnieniu Rose od Hazzy.
- Wszystko w porządku, Lou? - zapytał przyjaciela Liam.
- Tak jak było. - odparł krótko Louis. - Nic się nie zmieniło. - uśmiechnął się blado, znowu zerkając na parę. Spotkał się spojrzeniem razem z szatynką, popatrzyli na siebie przez krótką chwilę, po czym dziewczyna uśmiechnęła się, a on odwrócił wzrok. Rose zdziwiła się, bo zwykle jej przyjaciel był roześmianym gościem z masą głupich pomysłów, jednak zamiast do niego podejść, Harry znowu się nią zajął.
- Na kogo tak się patrzysz? - zapytał się z uśmiechem i przytulił ją.
- Nic ciekawego, badałam wzrokiem chłopaków.
- No i co wywnioskowałaś? - ciągnął temat.
- A no wiesz... W sumie to nic. Bardzo się cieszę, że dałyśmy się Wam namówić, po naszych długich "protestach", na ten wyjazd! - powiedziała ochoczo szatynka i położyła głowę na ramieniu chłopaka.
- Ja też... - mruknął i dał jej buziaka w czoło.

- Martwię się o Rosie... - stwierdziła Amy.
- Nie dziwię Ci się. Chyba zauważyłaś... - zaczął Zayn.
-Tak. - przerwała mu blondynka. - Wiem o co chodzi Harry'emu i z całą sympatią do niego, ale... No nie wyobrażam sobie, żeby on nagle się zmienił i stworzył z nią w miarę stabilny związek. Przecież wiadomo, że jemu w głowie tylko jedno.
- Lubię Cię taką spostrzegawczą i inteligentną. - powiedział i przytulił dziewczynę.
- Inteligentna blondynka, dobre! - uśmiechnęła się.
- Ej, grubasy, chodźcie na KIEŁBASĘ! - wrzasnął Niall odprawiając taniec rytualny wokół ogniska, co wyglądało co najmniej zabójczo śmiesznie. Oczywiście cały lud zbiegł się do ognia i rozpoczęli swoją dziką ucztę. Z całego towarzystwa najbardziej żarłoczny Niall nie pozostawiał wątpliwości co do swoich umiejętności szybkiego jedzenia.
- Rozalia, nie chciałabyś przejść się gdziekolwiek? - zapytał z nutą w głosie Lou. Dziewczyna była nieco zaskoczona, jednak kiwnęła głową.
- Okej, czemu nie. - mruknęła, uśmiechając się i wyszła z objęć Harry'ego, który próbował ukryć swoje zdziwienie pomieszane z zazdrością. Zastanawiał się czy jego przyjaciel zaczął znowu ten wyścig, który i tak przegra, ponieważ każdy, nawet ślepy zauważyłby jak bardzo polka jest w nim zakochana. Coś jednak w nim pękło, ponieważ to trochę długo trwało... Nadal nic bezpośrednio się nie stało, a było to znacznie dłuższe  niż jakakolwiek "relacja" w jego życiu i nie umiał wytłumaczyć tego co się dzieje. Normalnie dawno już by to zakończył i rozpoczął nowy podbój.

- Masz coś ważnego do powiedzenia czy to zwykły, niewinny spacerek? - zapytała Louis'a.
- Z Twoich dwóch opcji wybrałbym "zwykły, niewinny spacerek", aczkolwiek zostanę przy stwierdzeniu, że jest to spacer z wspaniałą przyjaciółką. - uśmiechnął się, a Rose razem z nim. Spodobało się jej to, że jest "wspaniałą przyjaciółką", ponieważ starała się dla niego być jak najlepsza. Również uważała go za przyjaciela, więc tym bardziej podniosło ją to na duchu.
- Słuchaj Lou... Nie wiem co mam zrobić z Harry'm, wiesz przecież, że bardzo go lubię i... Chciałabym, żeby wynikło z tego coś więcej. - powiedziała i spuściła wzrok na ziemię. Gadanie o tym z Louisem było według niej najlepszym pomysłem, ponieważ bała się powiedzieć o tym Ames. Bardzo dobrze pamiętała słowa przyjaciółki na temat tej relacji i wolała, żeby ta cała sytuacja z makabryczną kłótnią nie powtórzyła się.
- Wiesz, Ames... - zaczął Tomlinson. Bardzo chciał jej teraz wykrzyczeć "On jest idiotą! On Ciebie zrani, to ja Ciebie kocham, on na Ciebie nie zasługuje!", jednak zdobył się na krótkie: Myślę, że jakoś do tego dojdziecie.
- Myślisz? - zapytała, a on znów chciał wykrzyczeć jej w twarz, że nigdy w życiu tak się nie stanie.
- Jasne, że tak. - powiedział pokrzepiająco i objął ją ramieniem i szli tak przez długi czas, aż doszli na tyle daleko, aby wracać. Lou bił się z myślami. Nie chciał nikogo zranić - ani Amy, ani Harry'ego i nic nie robił, ale wiedział, że teraz rani najbardziej samego siebie, ponieważ to był czysty masochizm... Patrzeć na to jak najlepszy przyjaciel rani kogoś tak wyjątkowego - to widok nie do zniesienia. Kiedy wrócili do reszty grupy, Styles uśmiechnął się do dziewczyny i podszedł do Tomlinsona.
- Co znowu tym razem? Czego chciałeś? - zapytał ukrywając rozgoryczenie.
- Nic, poszedłem na spacer z Twoją dziewczyną. - stawiając nacisk na "Twoją", co bardzo usatysfakcjonowało Harry'ego.
- O czym gadaliście?
- O wszystkim, niczym i Tobie. - rzucił. - Nie martw się, masz ją w garści. - spojrzał z wyrzutem i podszedł do niego bliżej. - Nie zmarnuj tego, ona nie jest pierwszą lepszą, a Ty bawisz się nią jak zabawką. Zastanów się. - powiedział i poszedł do ogniska. Słowa Louis'a dotarły do Harry'ego, jednak nie miały dla niego większego znaczenia. Ot takie rzucone na wiatr, aczkolwiek trochę go zabolały, ponieważ pomimo, że wiedział, że wykorzystuje większość dziewczyn, to takie zbyt szczere słowa usłyszane od przyjaciela ugodziły go i jego dumę. Myśląc nad tymi zdaniami poczuł jak od tyłu ktoś go obejmuje, złapał delikatnie ręce tej osoby. Oczywistością było dla niego, że to Rose, kiedy odwrócił się nieco, dał buziaka dziewczynie w czoło, a ona się w niego wtuliła. Harry wpadł na genialny pomysł, który właśnie pomyślał zrealizować. Rozpoczęło się to od jednego z pozoru niewinnego pytania.

Lou był strasznie zdenerwowany. Kiedy podszedł do ogniska, irytowało go to rozluźnienie pozostałych, chociaż w sumie nie miał nawet powodu, żeby tak się działo. Jego spięcie odczuł każdy, jednak szczęśliwy Niall próbował rozweselić Tomlinsona, którego nie cieszyły nawet marchewki. Po jakimś czasie do grona doszli Rose i Harry. Dziewczyna była wyjątkowo promienna, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Coś się stało? - zapytała Amy. - Nie wiem... Wygrałaś w loterii czy może nie żyją Blake'ówny? - postawiła pytanie z zadziornym, ale przyjacielskim uśmiechem.
- Chciałabym! - wykrzyczała z wyrazem zadowolenia. - Ale stało się chyba coś fajniejszego... - rozpoczęła. - Chcę Wam przekazać, że ja i Harry... - wystartowała, a Louis'owi zaczęło szybciej bić serce.
- Chce powiedzieć, że jesteśmy oficjalnie parą. - dokończył za nią jej chłopak, a ona uśmiechnęła się rozweselona. Styles spojrzał na Louisa z nieukrywaną satysfakcją... Był to jego krok milowy w wojnie, która wydawała się już wygrana. Lou czuł się, jakby to wcześniej szybko bijące serce zamarło w miejscu. To była chyba najgorsza wiadomość jaką mógł usłyszeć.