wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 11


   Louis nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał, przez chwilę miał nadzieję, że jest to tylko zły sen, z którego zaraz się zbudzi. Nic z tego. Nie chodziło mu już nawet o własne uczucia, ale o Rose. Amy również nie była w stanie euforii; była zszokowana tak samo jak Tomlinson i w sumie... tak samo jak cała reszta. Każdy jak mógł udawał, że cieszy się tym jakże nagłym ogłoszeniem, ale para zupełnie na to nie zważała. Harry posłał Lou spojrzenie mówiące: "haha, wygrałem. co teraz zrobisz?", które jeszcze bardziej go zdenerwowało. Jego humor był już zupełnie zepsuty, stracił ochote na jakiekolwiek rozrywki. Wstał bez słowa, odszedł od ogniska i ruszył na wieczorną przechadzkę po lesie. Wszyscy spojrzeli po sobie, Rose chciała już wstać, jednak zatrzymał ją Hazza. Zamiast niej poszedł Liam.
 Chłopak znalazł Louisa spacerującego nad brzegiem jeziora, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nie było w niej smutku, ale brak też było tradycyjnej dla niego wesołości.
-Lou...jeśli to cię pocieszy, to mogę cię zapewnić, że on skończy z nią równie szybko jak zaczął.
-O to chodzi. Zrani ją, a ona ucieknie i nigdy więcej nie odezwie się nie tylko do Harrego, ale do mnie i nas wszystkich.
-To jest bardzo pesymistyczna wersja.- taką to bezowocną dyskusję przyjaciele przyjaciele toczyli przez dość długi czas.
 Tymczasem atmosfera przy ognisku powoli wracała do normy. Amy udawała, że nic się nie stało, choć jej emocje wprost buzowały. Miała ochotę dać komuś porządnego kopniaka albo coś rozwalić. Rose nadal martwiła się o przyjaciela, jednak nawet nagła apokalipsa nie mogłaby jej w tej chwili  zepsuć humoru. W końcu ciemnowłosa postanowiła się położyć, a wraz z nią do namiotu udał się Harry. Niedługo później do ogniska wróciła dwóch zagninionych członków paczki.
-Żyją!- krzyknął Niall- Myślałem, że coś was pochłonęło w tym jeziorze!- jak zawsze blondyn rozładował atmosferę swoimi niezwykle inteligentnymi uwagami. Grupka w końcu zapomniała o napięciu i zaczęła odpoczywać przy ognisku.
   Tymczasem  w namiocie Rose nadal po cichu rozmawiała  z Harrym.
-Rosie- wyszeptał jej prosto do ucha- przestań się wszystkimi przejmować. Nie można wszystkich uszczęśliwić.
-Wiem, ale...
-Nie ma żadnych ale, ślicznotko...- uciszył ją pocałunkiem. Nagle dziewczyna zorientowała się, że dłonie jej chłopaka znalazły się pod jej koszulką, na początku była zbyt zszokowana, żeby zareagować, jednak po chwili udało jej się w miarę możliwości ochłonąć.
-Harry... co ty...?- urywała- Nie teraz, nie w takim miejscu...- loczek tylko spojrzał na nią słodkim wzrokiem  i wyszeptał:
-Jak tylko sobie życzysz- dał jej buziaka i przytulił. Wewnętrznie odczuwał coś zupełnie innego; był wręcz zdenerwowany. Zrobił już chyba wszystko i jeszcze więcej, a nawet zaczął z nią chodzić i nadal jej nie dostał. Nigdy wcześniej nie musiał czekać tak długo, nie mówiąc już o wkręcaniu "wybranki" w jakieś głupie związki... Chciał tylko ją przelecieć i skończyć to tak szybko, jak zaczął, jednak najwidoczniej dziewczyna była tą z grupy bardzo trudnych do zdobycia. To sprawiało, że jeszcze bardziej podobała się loczkowi, ale zarazem coraz bardziej go męczyła i chłopak chciał się poddać. Jeszcze nigdy nie spotkał na swojej drodze dziewczyny, która nie byłaby w stosunku do niego łatwa. Postanowił dać jej tydzień, jeśli nie zdobędzie jej w tym czasie- poddaje się.
 Przy ognisku nadal pozostała większa część grupy. Teraz, gdy "para" ich opuściła mieli czas na przemyślenia Nastała chwia ciszy, którą swoim wybuchem przerwał Lou.
-Jak on może to robić?! Nie ma w ogóle żadnego sumienia?! Widzieliście jego wzrok? Jakby kupił sobie nowe buty, na które mnie nie stać i nimi szpanował!
-Uspokój się Louis, bo nic nie zmienisz. Niestety muszę się z tobą zgodzić, ale, żeby zapobiec pogorszeniu sytuacji potrzebujemy planu, a do dobrego planu- opanowania.- powiedział Niall, a wszyscy spojrzeli na niego jakby postradał zmysły.-No co się tak gapicie?! Źle mówię?- oburzył się
-Mówisz dobrze, to co mówisz... Jest mądre... dlatego jesteśmy w szoku.- odpowiedział mu Zayn, a wszyscy oprócz śmiertelnie poważnego blondyna wybuchnęli śmiechem.
-Nie śmiejcie się! Sprawy zaszły za daleko, a my musimy coś z tym zrobić!- dodał Nialler, a wszyscy spoważnieli. Musieli coś wymyślić...; chłopcy pytająco spojrzeli na Amy.
-Nie patrzcie się tak, ja próbowałam wszystkiego, ale do niej nic nie dociera, jest zupełnie zaślepiona. Myślę, że jedynym sposobem będzie pozostawienie ich w spokoju, a za jakieś kilka dni, jak już mu przejdzie, to będę pocieszać ją... Z resztą to jest nieodwołalne. Gość totalnie traktuję ją jak zabawkę. Tymczasem proponuję iść spać, bo chyba nic mądrego już dziś nie wymyślimy, niedługo zrobimy kolejną, oby bardziej owocną naradę!- Po tym "przemówieniu" wszyscy zaczęli się zbierać do spania. Amy udała się w stronę jej oraz jej przyjaciółki namiotu, gdzie postanowiła przebrać swoje ubrania w lżejszą piżamę. Kiedy już tak zrobiła, szybko wślizgnęła się w śpiwór i położyła się na boku. W jej głowie kotłowało się tyle myśli: "Tak wiele ostatnio się dzieje." - stwierdziła sama do siebie, co rzeczywiście było prawdą. Nie dość, że poznały chłopaków i oni wywrócili ich życie o 180 stopni, to jeszcze nie mogła ostatnio dogadać się z Rose... Faktem było, że ta nigdy jej nie słuchała w sprawach sercowych na pytanie "Czy mam to rozpocząć?", jednak zawsze podążała za radami dotyczącymi jak ma się związek rozwijać, co ostatnio zostało przerwane. Myślenie było teraz męczące, jej powieki zaczęły robić się cięższe i cięższe, powoli zasypiała, aż nagle poczuła jak ktoś od tyłu ją obejmuje i natychmiastowo się obróciła, jednak przed sobą zobaczyła zdezorientowanego Zayn'a.
- Co jest? - zapytał się zdziwiony, a jego wyraz twarzy rozbawił Ames.
- Nic, nic, po prostu mnie przestraszyłeś. - powiedziała pomiędzy śmianiem się i dała mu buziaka w nos, a ten szybko ujął jej twarz i pocałował ją delikatnie, po czym dziewczyna położyła mu głowę na ramieniu. Zayn wsunął twarz w jej włosy i razem zasnęli.

_____

W końcu po tak mega długim czasie napisałyśmy własnymi siłami! :D

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 10


Dumne z komentatorów - ciąg dalszy! Dziękujemy! <3

_____

Harry zdenerwowany popatrzył na Niall'a, ze względu na usłyszany komentarz, który nie należał do gatunku przemiłych komplementów. Nie pomagało mu to, jak czasami chłopcy ukazywali swoją opinię, ale nie miał zamiaru podlizywać im się swoim zachowaniem, bo wiedział, że to wcale nie poskutkowałoby jak on chciał. Nadal obejmując Rose, przytulił ją mocniej do siebie, a ona poczuła to i lekko się uśmiechnęła. Lubiła kiedy Harry był taki opiekuńczy i troskliwy, kiedy mocno ją przytulał, albo dawał czułego buziaka w czoło, jednak nie były to częste sytuacje. Ona przecież dobrze wiedziała, że ją wykorzystuje... Ale lubiła to. Spojrzała na Amy i Zayn'a, którzy stali niedaleko w uścisku, który jednak nie przypominał jej przytulania się z Hazzą. Blondynka czule wtulała się w ramiona ukochanego i było to kompletnie szczere, bez zakłamania, naturalne.

Amelia odwróciła wzrok, natrafiając na badawcze spojrzenie przyjaciółki. Ona też zauważyła, że jej relacja z Zayn'em nie jest taka, jak relacja szatynki z Harry'm, który bezczelnie ją wykorzystywał. Nie wiedziała czy Rose tego nie widzi czy co się dzieje, ale była pewna, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Oczywiście, że jej to przeszkadzało, ale jej uwagi nie docierały do przyjaciółki, albo tamta nie chciała tego przyjąć do świadomości... Nie było to do końca dziwne, ponieważ niejedna dziewczyna zmiękłaby pod urokiem Harry'ego, co jednak nie zmieniało faktu, że chłopak zachowywał się kompletnie nie w porządku! Zdawało się jej, że widzą to wszyscy poza Rozalią.

Louis patrzył się na szatynkę z nieukrywanym bólem w oczach. Kolejne zagrywki przyjaciela były coraz bardziej zobowiązujące i idące ku gorszemu, ku większemu uzależnieniu Rose od Hazzy.
- Wszystko w porządku, Lou? - zapytał przyjaciela Liam.
- Tak jak było. - odparł krótko Louis. - Nic się nie zmieniło. - uśmiechnął się blado, znowu zerkając na parę. Spotkał się spojrzeniem razem z szatynką, popatrzyli na siebie przez krótką chwilę, po czym dziewczyna uśmiechnęła się, a on odwrócił wzrok. Rose zdziwiła się, bo zwykle jej przyjaciel był roześmianym gościem z masą głupich pomysłów, jednak zamiast do niego podejść, Harry znowu się nią zajął.
- Na kogo tak się patrzysz? - zapytał się z uśmiechem i przytulił ją.
- Nic ciekawego, badałam wzrokiem chłopaków.
- No i co wywnioskowałaś? - ciągnął temat.
- A no wiesz... W sumie to nic. Bardzo się cieszę, że dałyśmy się Wam namówić, po naszych długich "protestach", na ten wyjazd! - powiedziała ochoczo szatynka i położyła głowę na ramieniu chłopaka.
- Ja też... - mruknął i dał jej buziaka w czoło.

- Martwię się o Rosie... - stwierdziła Amy.
- Nie dziwię Ci się. Chyba zauważyłaś... - zaczął Zayn.
-Tak. - przerwała mu blondynka. - Wiem o co chodzi Harry'emu i z całą sympatią do niego, ale... No nie wyobrażam sobie, żeby on nagle się zmienił i stworzył z nią w miarę stabilny związek. Przecież wiadomo, że jemu w głowie tylko jedno.
- Lubię Cię taką spostrzegawczą i inteligentną. - powiedział i przytulił dziewczynę.
- Inteligentna blondynka, dobre! - uśmiechnęła się.
- Ej, grubasy, chodźcie na KIEŁBASĘ! - wrzasnął Niall odprawiając taniec rytualny wokół ogniska, co wyglądało co najmniej zabójczo śmiesznie. Oczywiście cały lud zbiegł się do ognia i rozpoczęli swoją dziką ucztę. Z całego towarzystwa najbardziej żarłoczny Niall nie pozostawiał wątpliwości co do swoich umiejętności szybkiego jedzenia.
- Rozalia, nie chciałabyś przejść się gdziekolwiek? - zapytał z nutą w głosie Lou. Dziewczyna była nieco zaskoczona, jednak kiwnęła głową.
- Okej, czemu nie. - mruknęła, uśmiechając się i wyszła z objęć Harry'ego, który próbował ukryć swoje zdziwienie pomieszane z zazdrością. Zastanawiał się czy jego przyjaciel zaczął znowu ten wyścig, który i tak przegra, ponieważ każdy, nawet ślepy zauważyłby jak bardzo polka jest w nim zakochana. Coś jednak w nim pękło, ponieważ to trochę długo trwało... Nadal nic bezpośrednio się nie stało, a było to znacznie dłuższe  niż jakakolwiek "relacja" w jego życiu i nie umiał wytłumaczyć tego co się dzieje. Normalnie dawno już by to zakończył i rozpoczął nowy podbój.

- Masz coś ważnego do powiedzenia czy to zwykły, niewinny spacerek? - zapytała Louis'a.
- Z Twoich dwóch opcji wybrałbym "zwykły, niewinny spacerek", aczkolwiek zostanę przy stwierdzeniu, że jest to spacer z wspaniałą przyjaciółką. - uśmiechnął się, a Rose razem z nim. Spodobało się jej to, że jest "wspaniałą przyjaciółką", ponieważ starała się dla niego być jak najlepsza. Również uważała go za przyjaciela, więc tym bardziej podniosło ją to na duchu.
- Słuchaj Lou... Nie wiem co mam zrobić z Harry'm, wiesz przecież, że bardzo go lubię i... Chciałabym, żeby wynikło z tego coś więcej. - powiedziała i spuściła wzrok na ziemię. Gadanie o tym z Louisem było według niej najlepszym pomysłem, ponieważ bała się powiedzieć o tym Ames. Bardzo dobrze pamiętała słowa przyjaciółki na temat tej relacji i wolała, żeby ta cała sytuacja z makabryczną kłótnią nie powtórzyła się.
- Wiesz, Ames... - zaczął Tomlinson. Bardzo chciał jej teraz wykrzyczeć "On jest idiotą! On Ciebie zrani, to ja Ciebie kocham, on na Ciebie nie zasługuje!", jednak zdobył się na krótkie: Myślę, że jakoś do tego dojdziecie.
- Myślisz? - zapytała, a on znów chciał wykrzyczeć jej w twarz, że nigdy w życiu tak się nie stanie.
- Jasne, że tak. - powiedział pokrzepiająco i objął ją ramieniem i szli tak przez długi czas, aż doszli na tyle daleko, aby wracać. Lou bił się z myślami. Nie chciał nikogo zranić - ani Amy, ani Harry'ego i nic nie robił, ale wiedział, że teraz rani najbardziej samego siebie, ponieważ to był czysty masochizm... Patrzeć na to jak najlepszy przyjaciel rani kogoś tak wyjątkowego - to widok nie do zniesienia. Kiedy wrócili do reszty grupy, Styles uśmiechnął się do dziewczyny i podszedł do Tomlinsona.
- Co znowu tym razem? Czego chciałeś? - zapytał ukrywając rozgoryczenie.
- Nic, poszedłem na spacer z Twoją dziewczyną. - stawiając nacisk na "Twoją", co bardzo usatysfakcjonowało Harry'ego.
- O czym gadaliście?
- O wszystkim, niczym i Tobie. - rzucił. - Nie martw się, masz ją w garści. - spojrzał z wyrzutem i podszedł do niego bliżej. - Nie zmarnuj tego, ona nie jest pierwszą lepszą, a Ty bawisz się nią jak zabawką. Zastanów się. - powiedział i poszedł do ogniska. Słowa Louis'a dotarły do Harry'ego, jednak nie miały dla niego większego znaczenia. Ot takie rzucone na wiatr, aczkolwiek trochę go zabolały, ponieważ pomimo, że wiedział, że wykorzystuje większość dziewczyn, to takie zbyt szczere słowa usłyszane od przyjaciela ugodziły go i jego dumę. Myśląc nad tymi zdaniami poczuł jak od tyłu ktoś go obejmuje, złapał delikatnie ręce tej osoby. Oczywistością było dla niego, że to Rose, kiedy odwrócił się nieco, dał buziaka dziewczynie w czoło, a ona się w niego wtuliła. Harry wpadł na genialny pomysł, który właśnie pomyślał zrealizować. Rozpoczęło się to od jednego z pozoru niewinnego pytania.

Lou był strasznie zdenerwowany. Kiedy podszedł do ogniska, irytowało go to rozluźnienie pozostałych, chociaż w sumie nie miał nawet powodu, żeby tak się działo. Jego spięcie odczuł każdy, jednak szczęśliwy Niall próbował rozweselić Tomlinsona, którego nie cieszyły nawet marchewki. Po jakimś czasie do grona doszli Rose i Harry. Dziewczyna była wyjątkowo promienna, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Coś się stało? - zapytała Amy. - Nie wiem... Wygrałaś w loterii czy może nie żyją Blake'ówny? - postawiła pytanie z zadziornym, ale przyjacielskim uśmiechem.
- Chciałabym! - wykrzyczała z wyrazem zadowolenia. - Ale stało się chyba coś fajniejszego... - rozpoczęła. - Chcę Wam przekazać, że ja i Harry... - wystartowała, a Louis'owi zaczęło szybciej bić serce.
- Chce powiedzieć, że jesteśmy oficjalnie parą. - dokończył za nią jej chłopak, a ona uśmiechnęła się rozweselona. Styles spojrzał na Louisa z nieukrywaną satysfakcją... Był to jego krok milowy w wojnie, która wydawała się już wygrana. Lou czuł się, jakby to wcześniej szybko bijące serce zamarło w miejscu. To była chyba najgorsza wiadomość jaką mógł usłyszeć.

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 9


     W następnych dniach Rose i Amy były bardzo zabiegane. Kupowały podręczniki, zeszyty i inne potrzebne do nauki rzeczy. Przygotowywały się na powrót do szkoły, ale nie rozpaczały w tego powodu, wręcz przeciwnie- było im trochę przykro, że nadchodzący rok miał być ich ostatnim. Stały przed nimi wybory studiów, poważne decyzje i wkroczenie w prawdziwe, dorosłe życie. Była to ekscytująca, a zarazem przerażająca perspektywa, jednak przyjaciółki były pewne jednej rzeczy- chciały zostać w Londynie.
    Co do ich planów na przyszłość, to były w miarę możliwości sprecyzowane. Rozalia chciała zająć się stylizacją i miała zamiar iśc na studia związane z tą profesją. Była bardzo kreatywną osobą i miała artystyczne zacięcie, a moda była jej największą pasją co dawno postanowiła wykorzystać. Amy zaś marzyła o pracy związanej z wizażem, jej pomysły co do makijażu nigdy się nie kończyły.
Dziewczyny idealnie się dopełniały- jedna pomagała drugiej dobrze się ubrać, a druga robiła jej wspaniały makijaż, dzięki temu zawsze robiły dobre wrażenie i wyglądały razem niesamowicie.
  Jeśli chodzi o szkołę to dziewczyny niejako przewodniczyły jednej z trzech paczek "popularnych" i "cool", jednak nigdy nie obnosiły się ze swoją rozpoznawalnością. Starały się być dla każdego miłe. Dla każdego, jednak z małymi wyjątkami... Ich wrogami już od pierwszego dnia szkoły była druga taka zgraja, z bliźniaczkami Blave na przodzie. Te dziewczyny były istną masakrą od początku! Dwie przygłupie siostry często stawały im na drodze, a ich team niestety był równie liczny jak grupa Amy i Rose. Toczyły z nimi wojnę zawsze i od zawsze, o wszystko, nawet o najmniejsze szczegóły. Ich przeciwniczki nie szczędziły ostrych słów i korzystały z każdej okazji, żeby im dopiec. Następnie na ogień warto postawić duet chłopaków, w których kochały się wszystkie dziewczyny - oprócz Amy i Rose, co prawdopodobnie było przyczyną legendarnej już nienawiści między tymi dwoma obozami, które niezliczenie wiele razy trafiały już do dyrektora za  między innymi wywołanie zażartej bitwy na jedzenie na stołówce, (która spowodowała wiele, dośc drogich w pokryciu strat), zalanie szkolnej szafki substancją żrącą, czy "przypadkowe" potknięcie się i wylanie shake'a (Mistrzyni Wylewania Wszystkiego, niejaka Rose)...

Jak widać ich szkolne relacje sprawiały, że dni mijały bardzo interesująco i zawsze przynosiły ze sobą coś nowego.
Przyjaciółki wspominały sobie wszystkie te szkolne wydarzenia, chwile, osoby i wymieniały się różnymi opiniami, co nigdy im się nie nudziło. Nagle zadzwonił telefon Amy, ustawiła na głośnik iodebrała, a w słuchawce odezwał się głos Zayna:
-Siema, piękna! Mam propozycję dla ciebie i Rose!- szatynka słysząc swoje imię podbiegła do telefonu i zaczęła się wydzierać:
-Propozycja?! Jaka propozycja?! Lubię propozycje, tylko mów co się dzieje!- blondynka odepchnęła ją dla żartów.
-Chcemy, żebyście pojechały z nami na camping, zabralibyśmy was dziś wieczorem. Wrócilibyśmy chyba tak za dwa dni, w sobotę. To co?
-No nie wiem...- powiedziały obie dziewczyny na raz, po czym roześmiały się i przybiły sobie "high five"
-Bo wszyscy będziemy płakać!- poskarżył się chłopak, a gdzieś w tle dało się słyszeć udawany krzyk.
-Oh, no dobrze, tylko spokojnie.- powiedziała z troską w głosie blondynka
-Super! To do wieczora.- pożegnał się, przyjaciółki odpowiedziały mu i zakończyły rozmowę. Amy odwróciła się do ciemnookiej i powiedziała poważnie
-Tylko bez żadnych przypałów Rosie, okej?
-Dla ciebie!- zgodziła się ochoczo. Resztę po południa kumpele spędziły na pakowaniu, oglądniu ulubionych seriali i łaskotkowej bitwie, dzięki której zdewastowały salon. W końcu nadszedł wieczór i nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Obie podeszły do drzwi i otworzyły je. Stała przed nimi teraz cała piątka, w dziwnych pozach i z niecodziennymi minami.
-Heeeeeeeeeeej!- wykrzyczeli naraz i istnie zaatakowali przyjaciółki. W przedpokoju zrobił się totalny chaos, nikt nic nie widział ani nie wiedział co się dzieje. Każdy korzystał z okazji: Zayn złożył na ustach Amy namiętny pocałunek, co zupełnie ją zszokowało, a Niall mocno ją przytulił (czyt. próbował zabić przez uduszenie) ; Harry pocałował ciemnowłosą i przywitał ją szepcząc: "Stęskniłem się za Tobą, Rose. Pięknie wyglądasz", następnie Louis dał jej buziaka w policzek- zaczęła się czuć jak jakiś tani towar, co zupełnie zepsuło jej humor, jednak postanowiła nikomu tego nie ukazywać ani nie oznajmać. Jedynie Liam zachował się jak normalny człowiek bez porażenia mózgowego, dziewczyny zdecydowanie go polubiły. Chłopcy zanieśli bagaż do samochodu, następnie wszyscy wsiedli, pojazd był duży, więc wszycy zmieścili się bez problemów. Louis prowadził jako najstarszy ze wszystkich. Obok niego na przedzie siedzieli Liam i Nialler i jego żelki, a z tyłu od lewej strony: Harry, Rose, Amy oraz Zayn.
Liam włączył płytę ze starymi hitami, więc przez pół drogi cała siódemka darła się w niebogłosy, co z perspektywy innych kierowców wyglądało co najmniej szalenie, ale nikt się tym nie przejmował. Po połowie trasy wszyscy mieli zdarte gardła, więc postanowili chwilę odpocząć. Niall zdrzemnął się, Louis i Liam dyskutowali o motoryzacji,

Po około dwóch godzinach jazdy wycieczka dotarła nad urocze i zupełnie opuszczone jezioro,  w okół którego roztaczał się stary las. Miejsce wywarło na przyjaciółkach wielkie wrażenie.
-I jak ci się podoba- zapytał Harry Rose łapiąc ją od tyłu w talii.
-To miejsce... jest niesamowite.- odpowiedziała mu oczarowana. W tym czasie Zayn siłował się z Amy próbując ją podnieść i wrzucić do jeziora, jednak nie była najłatwiejszym przeciwnikiem z jakim przyszło mu się zmierzyć. Pozostała trójka wypakowywała rzeczy z samochodu, Louis zwrócił się cicho do Liama:
-Jesteśmy tacy forever alone- uśmiechnął się, jednak jego kupmel wiedział, że mówi to pół serio.
-Za szybko się poddajesz Lou. Racja, w pierwszej partii karty zostały rozdane, ale to nie jest jedyna.- stwierdził poetycko przyjaciel
-Mówiąc po ludzku: twój czas dopiero nadziejdzie.- szturchnął go Nialler- teraz wybaczcie, idę im przeszkodzić, bo nie będziemy tego targać sami!- udał rozzłoszczonego, po czym pobiegł i zaczął coś wykrzykiwać do reszty.

Po wyniesieniu wszystkiego z auta wszyscy zabrali się za rozpakowywanie i instalowanie się na miejscu. Było tak dosłownie wszystko: jedzenie, drewno (!), procentów też nie zabrakło, ale za to zapomnieli o jednym...
- Jeden?! - wykrzyknęła Rose. - Tylko jeden namiot, do cholery jasnej?! To my z wami niby mamy spać?! - krzyczała oburzona.
- Rosie udaje moralną i grzeczną dziewczynkę. - śmiała się jej przyjaciółka, a razem z nią chłopcy - Ale to nie znaczy, że mi nie przeszkadza to, że będziemy spać w jednym namiocie. - nagle zmieniła minę na poważną, popatrzyła na 1D, a Ci zaczęli gestykulować zaprzeczając. Po chwili wszyscy wrócili do poprzednich czynności, a Zayn podszedł do Amy.
- Nie przeszkadza Ci, powiadasz... - powiedział i przytulił ją od tyłu. Ta niby oburzona jego zachowaniem wytrąciła się z jego ramion i powiedziała buntowniczo:
- Owszem, śpię z Rose. - pokazała mu język i poszła przed siebie.
W tym samym czasie Louis, Niall, Liam i Rozalia rozkładali "schronienie". Było bardzo zabawnie, ponieważ żadne z nich nie umiało posługiwać się młotkiem.
- Cóż z nas za dzieci miasta i cywilizacji. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. - Geniusze świata nie umieją wbić gwoździa młotkiem. - zakończyła i w tym samym czasie Niall przybił młotkiem... palca! :D
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - wrzeszczał jak poparzony, kończąc wiązką angielskich przekleństw.
- Tak właśnie. Za to umieją wbić palce młotkiem i wszystko staje się proste. - zaśmiała się Rose razem z resztą kompanii budowniczej. Do zastanowienia pozostało teraz jedno pytanie: Gdzie podział się Harry? Otóż odpowiedź uzyskano niewiele potem, gdy z auta zabrzmiała nagle głośna muzyka.
- Uuuuuuuuhu - zakwiczał (niestety) Harry nieudolnie próbując naśladować Pitbulla i jego wejścia do utworów. - Najlepszy wyjazd ever czas zacząć! - krzyknął i tanecznym krokiem podszedł do Rose. Było już nieco ciemniej, więc Zayn z Amy rozpalili ognisko. Namiot wspólnymi siłami ustawili chłopcy i cóż... Było idealnie. - Zapraszam do tańca, mademoiselle. - rzekł szarmancko, wziął dziewczynę za rękę i obrócił piruetem. Ta uśmiechnęła się, Harry spojrzał jej w oczy, ujął za dolną część pleców, przysuwając do siebie i pocałował ją.

Zayn siedział przy ognisku, było już nieco chłodniej, więc włożył sweter, od tyłu podeszła do niego Amy i przysiadła się obok. Ten spojrzał na nią i uśmiechnął się, obejmując ją ramieniem.
- I jak Ci się podoba? - zapytał.
- Zapowiada się ciekawie. - powiedziała dziewczyna - Zastanawiam się jakie szalone przygody zdążymy zaliczyć na tym wyjeździe. - wyszczerzyła zęby.
- Oj, z nami to uwierz mi - będzie ciekawie, hahaha. - zaśmiał się Malik.
- Nie wątpię! - stwierdziła. Nagle chłopak zaczął ją gilgotać w bokach, ta szybko wstała, lecz on nie poddawał się i nadal walczył. Amelia zaczęła uciekać przed siebie, nie patrząc się do przodu, a w tył, żeby wiedzieć jak daleko jest Zayn i nagle poczuła, że zimno jej w nogi... I dość mokro.
- Wygrałem! Hahaha, to lepsze od gigotania! - krzyknął do niej mulat, patrząc na do kolan zanurzoną w wodzie blondynkę.
- Dorwę Cię, Malik, po prostu dorwę Cię i zabiję! - wrzasnęła w furii, ale też rozbawieniu i wybiegła z jeziora goniąc chłopaka. Kiedy w końcu go dogoniła, instynktownie wskoczyła mu na plecy, ten jakimś cudem przerzucił ją na przód i mocno przytulił.
- I co teraz zrobisz? - rzekł roześmiany.
- Chyba nie wyrwę się ze szponów takiego potwora! - powiedziała i uśmiechnęła się do niego z wyższością.
-No, chyba nie masz wyjścia, mała.
-Mała? Zaraz ci pokażę!- zaczęła udawać, że wyrywa się Zaynowi, ale ten znowu zaczął ją łaskotać.
-Wygrałeś, wygrałeś, tylko przestań!- piszczała, a on natychmiastowo się uspokoił, jego ręce wylądowały na talii blondynki.
-Jeśli wygrałem, to należy mi się jakas nagroda, prawda?
-No, nie...- ciemnowłosy przerwał jej wypowiedź namiętnym pocałunkiem. Dwójce wydawało się, jakby ta chwila trwała wiecznie, kiedy wreszcie skończyli chłopak popatrzył na nią zupełnie rozkochanym wzrokiem i pocałował  w czoło. Stali tak zapatrzeni w siebie, bez słów- nie potrzebowali ich...

     Tymczasem Niall, Lou i Liam przygotowywali coś specjalnego na "kolację", a pozostała dwójka siedziała przy ognisku. Harry obejmował Rose, która miała na sobie jego bluzę, trzymała mu głowę na ramieniu. W końcu podniósł ją, posadził sobie na kolanach i uśmiechnął się słodko. Rose była w niego zupełnie zapatrzona, przestała myśleć nad tym co robi i co może to nieść za sobą. Przymknęła oczy, wtuliła się w loczka i pocałowała go. Chłopak od razu załapał rytm, jedną z dłoni włożył we włosy szatynki, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Tym razem nie zważali na to czy ktoś ich widzi, czy co ktokolwiek o nich myśli, bo liczyli się tylko oni. 
     Sytuację zauważyli "szefowie-kuchni", byli wystarczająco daleko, by zajęta sobą para ich nie słyszała, pomimo tego rozmawiali cicho:
- Cholera, jak ona może się tak dawać?- zapytał Nialler
- Omotał ją sobie wokół palca, a ona chyba  nawet przez sekundę nie pomyślała, że chce ją tylko zaliczyć.- zawtórował mu Payne
- A może byście tak z nich zeszli, może Harry się zmieni?- próbował przerwać im Louis
- Tak, piekło zamarznie i świnie zaczną latać.- powiedział sarkastycznie blondyn
- Masz rację, przepraszam.- zreflektował się Liam
- Po prostu się puszcz...- zaczął Horan, jednak  przerwał, gdy napotkał "delikatnie" zdenerwowany wzrok przyjaciela. Kończyli przygotowyanie posiłku w zuepłniej ciszy...

***
Już niedługo pierwsze, okrągłe 10! Jak wam się podoba <3? Zdecydowałyśmy, że następny rozdział opublikujemy po ok. 5 komentarzach ;p!

niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział 8


      Amy w końcu otworzyła drzwi, weszła do przedpokoju i zdjęła buty, następnie weszła na chwilę do swojego pokoju i rzuciła torbę na łóżko. Rose dostrzegła, że jej czynności są dość nerwowe. Nie oczekiwała propozycji wyjścia do kina czy poinformowania o wygranej na loterii. Kiedy blondynka weszła do salonu, brunetka bez słowa poszła za nią i usiadła na kanapie. Amelia stała do niej tyłem, odwrócona w stronę balkonu. Jedną rękę miała na biodrze, a drugą trzymała we włosach. Rozalia wiedziała, że to jej ustawienie do poważnych przemówień
- Wiesz, ja zrozumiałabym... - zaczęła - gdybyś się całowała na imprezie z Harrym. Przecież znam Cię, widzę, że Ci się podoba itd. Nie przeszkadzałoby mi to. Mogłaś mi to chociaż powiedzieć. Ale nie! Po cholerę odpowiedzieć na proste pytanie, bo po co? Co Ty sobie myślisz? Przecież ja jestem Twoją matką i nie będę cię pilnowała.
- No tak, ale...
- Nie ma żadnego "ale", Rosie. Mam teraz głęboko gdzieś to z kim się całujesz. Tak, wiem, że na imprezie nie tylko sobie potańczyłaś i nie wmawiaj mi, że tak nie było. Ja pier... - tutaj rzuciła polskie przekleństwo - Gdyby nie Niall, to Bóg wie do czego by doszło!
- Ej, wcale nie! Miałam wszystoko pod kontrolą! - broniła się Rose.
- Zamknij się po prostu i mnie słuchaj. Przecież wiem, że wcale niczego nie kontrolowałaś, a co więcej- nie chciałaś. To już druga rzecz, zachowujesz się, sorry, ale jak dziwka. Powiesz - nie ma problemu, rób co chcesz! Znasz moje zdanie na ten temat, zawsze szukasz wszędzie tego gościa i nie przeszkadza Ci, że on chce cię wykorzystać. Przynajmniej nigdy nie pokazujesz, że to cię boli... Pomyśl, jak to wygląda na zewnątrz? Ale po co to przede mną ukrywasz? Przecież dobrze wiedziałaś, że prędzej czy później to wyjdzie. Nie, ja nie mam zamiaru się w coś takiego bawić, Rose. - wyszła z salonu i poszła do sypialni trzaskając drzwiami. Szatynka, która ukrywała rozżalenie podczas rozmowy, teraz już zaczęła po prostu płakać. Pobiegła do pokoju i bardzo cicho zamknęła drzwi. Kiedy położyła się na łóżku nie była w stanie nic powiedzieć... Nawet do siebie, tak na rozluźnienie. Po prostu zacisnęła wargi, zamknęła oczy i płakała, po chwili zadzwonił telefon. "Jeszcze mi brakuje jakiś natrętnych idiotów" pomyślała i nawet nie popatrzyła na telefon. Był już wieczór, płakała tak mocno, że w końcu zasnęła.

Następnego dnia obudziła się o godzinie ósmej... Jak na wakacje to bardzo wcześnie, ale poza faktem, że nie lubi długo spać, to poza tym wczoraj poszła spać przed dwudziestą, więc jej sen i tak był długi. Odruchowo wyciągnęła rękę w kierunku telefonu leżącego przy łóżku, żeby sprawdzić godzinę (zegar wiszący centralnie przed nią jej nie wystarczył) i zobaczyła jakieś 5 nieodebranych połączeń od nieznanego numeru. "Męczą ci ludzie" pomyślała i oddzwoniła.
- Hej Rose, co jest? Czemu wczoraj nie odbierałaś? - usłyszała męski głos po drugiej stronie.
- Louis? - zapytała zdziwiona.
- Tak, w samej osobie.
- Dzwoniłeś wczoraj.
- To prawda, nie chciałabyś dzisiaj gdzieś wyjść? - powiedział Lou. Dziewczyna nie była zbytnio chętna do wychodzenia spoza pokoju. Była zmęczona i nadal zmartwiona wczorajszą wymianą zdań z jej najlepszą przyjaciółką, nie czuła się na siłach, aby jeszcze spędzać czas z Lou.
- Czy ja wiem Lou... - zaczęła.
- Coś się stało? - zapytał. Dziewczyna doszła jednak do wniosku, że może i lepiej byłoby, gdyby gdzieś wyskoczyła i oderwała się od tego wszystkiego.
- Możeo powiem Ci później... Gdzie się spotkamy?
- Zaraz u Ciebie będę! Daj mi jakieś 15 minut. - krzyknął uradowany Lou i rozłączył się. "O cholera, prezcież wyglądam jak kosmitka!" pomyślała Rose, chociaż wyglądała bardzo dobrze, z zaspaniem było jej do twarzy.  I rzeczywiście - po 15 minutach Lou zadzwonił do drzwi, a szatynka nie była gotowa. Drzwi po 3 minutach dzwonienia otworzyła Amy.
- Hej, Amy. - rzekł uradowany Lou.
- Siema. - powiedziała Amy i ruszyła do pokoju. Na twarzy Louisa malowało się zdziwienie. W przedpokoju Amy minęła się z Rose.
- Ames, słu... - jednak drzwi od pokoju jej przyjaciółki trzasnęły z impetem. Rose posmutniała, jednak, żeby ukryć rozczarowanie, na widok Louisa wymusiła uśmiech.
- Witaj! - powiedziała z udawanym entuzjazmem.
- Wyjdźmy na zewnątrz i powiesz mi co się stało. - powiedział łagodnie. Rose nie protestowała, zeszli na dół i wyszli z budynku, podążając aleją.

Pogoda była piękna. Gałęzie drzew delikatnie kołysały się pod wpływem wiatru; pogoda była idealna- w przeciwieństwie do atmosfery
- No więc...? - zaczął pytaniem. Dziewczyna wahała się czy opowiedzieć mu o kłótni, bała się, że zapyta o powód, a tego chciała uniknąć. Jej relacja z Harrym, była ostatnim tematem, który chciałaby poruszyć rozmawiając z Louis'em.
- Pokłóciłam się z Ames...
- To to wiem. - powiedział i uśmiechnął się, chcąc podnieść dziewczynę na duchu - To coś poważnego?
- Raczej tak... Jak było widać. Nie chce ze mną rozmawiać, unika mnie.
- Powinnaś ją skłonić do rozmowy i wytłumaczyć jej to, o co poszło. - doradził.
- Tylko jak... Ona kompletnie mnie olewa, traktuje mnie jak powietrze! - powiedziała zrozpaczona.
- Chcieć to móc. - powiedział Lou i uśmiechnął się do niej ciepło. Rose pomimo, że nie była w dobrym nastroju też odwzajemniła uśmiech. Chłopak był osobą, do którego pomimo trudnych chwil chciało się jej uśmiechnąć...
- Boję się, że będzie na mnie tak bardzo zła, że będzie to długo trwało. Najgorsze jest to, że ona wcześniej już wcześniej wypominała mi moje zachowanie. Zazwyczaj jak się już o coś pokłóciłyśmy, to właśnie z tego typu powodu. Ale zawsze po godzinie było wszystko okej... Jestem przerażona, że teraz przegięłam. - wyrzuciła z siebie, a z jej oczu popłynęły łzy. Lou popatrzył na nią smutno, a potem ją przytulił. Wiedział, że potrzebuje kogoś obok, a w trudnych chwilach zawsze wspierała ją Ames. Teraz ona jest przeciwko niej i to o nią chodzi. Dziewczyna wtuliła się się mocno w Tomlinsona i płakała, płakała jak nigdy, ale  jemu to nie przeszkadzało. Znał ją parę dni, ale czuł do niej coś, czego wcześniej nie czuł do żadnej dziewczyny, na razie starał to się jednak ukrywać. Louis przeczuwał, że dziewczyny pokłóciły się o coś związanego z sytuacją z Harrym, ale o nic nie pytał, bo wiedział, że Rose nie chce rozmawiać o powodzie ich kłótni. Ona to zauważyła - zauważyła, że o nic się nie dopytywał, co bardzo jej zaimponowało, nie był ciekawski i chciał jej  po prostu pomóc. W końcu, kiedy Rozalii skończył się zapas łez na najbliższe 10 lat, dziewczyna podniosła głowę i wyszeptała cicho:
- Dziękuję. - uśmiechnęła się lekko. Louis spojrzał na nią. Uważał ją za najpiękniejszą dziewczynę jaką kiedykolwiek spotkał, zachwycał się jej delikatną twarzą, rozchylonymi, pełnymi ustami i pomimo zaczerwienionych od płaczu oczu wydawała mu się być idealna. Do tego była taka bezbronna, nie mógł uwierzyć w to, że tak daje się Hazzie. Chociaż z drugiej strony była jeszcze taka naiwna i z pewnością nie zauważała, że ją wykorzystuje... Zapatrzona w niego, aż za bardzo. To go bolało; obawiał się, że Harry zabierze mu ją sprzed nosa, wykorzysta, zrani, a ona zniknie i więcej nie będzie chciała mieć z nimi do czynienia. Nadal się jednak łudził, że dziewczyna go przejrzy i oleje. Nie chciał jej niczego zabraniać. Wiedział, że i tak  niczego by jej nie zmienił a prowadzenie wojny z Harrym nie miało według niego żadnego sensu, bo mogłoby dodatkowo zaszkodzić zespołowi. Przecież Styles, tak czy inaczej jest jego przyjacielem.
- Przecież wiesz, że nie masz za co przepraszać, Rose. Staram się tylko pomóc.
- I udaje Ci się, a dla mnie to ważne. - powiedziała i poszli przed siebie, czasem w ciszy, czasem poważnie rozmawiając, innym razem śmiejąc się aż  do bólu brzucha. Wydawało się jej, jakby znała go wiele lat, a nie kilka dni. Był dla niej jak Amy, tylko, że w wersji męskiej, no i mimo to, nieco luźniej oceniała tę znajomość. Nikt nie zastąpiłby jej Ames, nie było człowieka, który byłby dla niej tak ważny, przeżyła z nią zbyt wiele, żeby pozwolić zniszczyć albo uszkodzić ich przyjaźń przez sprzeczkę. Nie mogła tego tak zostawić, jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.

Amy siedziała sama w ciszy. Nie była w stanie niczego słuchać, muzyka ją drażniła, telewizja była tak bardzo bezwartościowa, że aż szkoda było ją włączać. Położyła się na łóżku, jej blond włosy okoliły jej delikatną twarz. Patrząc się w biały sufit czuła się, jakby ona sama była synonimem bieli - nic się nie działo. Tylko to samo. Od momentu kłótni siedziała w swoim pokoju i wychodziła tylko z największą potrzebą do toalety czy po wodę. W głowie miała pustkę... Chociaż w sumie nie - tak naprawdę kłębiły się tam myśli, każda była sprzeczna z następną. Nie umiała zrozumieć postępowania Rose, ale nie chciała tak skreślić ich relacji. Już tak wiele razy powtarzała jej, żeby zastanowiła się zanim coś zrobi, ale ta usilnie ignorowała jej słowa. Amy jej to wybaczała, jednak nie tym razem. Tym razem postanowiła pokazać jej co tak naprawdę uważa. Nie mogła nadal przechodzić na ugodę, ponieważ to nie miało głębszego sensu. Chciała uchronić przyjaciółkę, przed rzeczywistym zawodem, już nie z jej strony, a ze strony potencjalnego atakującego jej uczucia. Wstała z łóżka, ubrała w pośpiechu tenisówki i tak samo szybko zamknęła drzwi i wybiegła z domu, ponieważ stwierdziła, że najlepszą opcją jest spacer przy Tamizie. Kiedy dotarła przez park do otoczonej zielenią wody przystanęła na moment. Letni wiatr przewiał przez jej włosy unosząc je do góry. Zamknęła oczy i popłynęły z jej łzy.

Rose szła razem z Louisem aleją nad rzeką. Tym razem chłopak opowiadał jej kolejną głupią historię, oboje śmiali się tak, że brakowało im powietrza. Szatynka stwierdziła, że chłopcy z One Direction nie byli jednak snobami, za jakich uważała ich, widząc w mediach. Nagle w oddali ujrzała dobrze znaną sylwetkę, którą zauważył także Lou. Spojrzała na chłopaka, a ten tylko wyrozumiale skinął głową. Dziewczyna pobiegła przed siebie i dotarła do celu.
- Ja rozumiem co miałaś na myśli... - zaczęła - Wiem, że zachowywałam się głupio i to nie miało w ogóle sensu. Naprawdę przepraszam.
- Po prostu nie chcę, żebyś kiedyś została zraniona. - powiedziała Amy. Przyjaciółka spojrzała na nią.
- Przecież wiesz, że to doceniam. Ale może po prostu to do mnie dotrzeć? - zapytała się Rose.
- Najwidoczniej, bo ani razu mnie nie posłuchałaś w tej kwestii... Uwierz mi - ja wiem co mówię.
- A ja wiem, że Ty wiesz... - powiedziała poważnie, ale po chwili spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem ze względu na tę zadziwiającą składnię. Rose mocno przytuliła przyjaciółkę. - Brakowało mi Ciebie, Ames. Postaram zmienić w sobie tę niefortunną skłonność i przepraszam.
- W porządku. Razem to zwalczymy. - uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk. Z oddali patrzył na nie Lou, a kiedy zobaczył jak się przytulają, tylko spojrzał na nie, lekko się uśmiechnął i odszedł. Tylko na chwilę się odwrócił i spostrzegł, że Rose na niego patrzy. Ta bezgłośnie wymówiła "Dziękuję", a on skinął głową i zniknął za drzewami parku.



***
Jak wam się podoba rozdział? Komentujcie kochani, to daje motywację! <3
W następnym rozdziale przedstawimy duużo nowych postaci, które będą trochę mieszać w całym opowiadaniu, także zapraszamy ;* :)!

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 7


Przyjęcie oraz noc powoli dobiegały końca, niektórzy rozchodzili się już do domów, inni załatwiali sobie i znajomym transport. Do tej drugiej grupy należały dwie przyjaciółki, Amy właśnie zamawiała taksówkę, obok niej stała Rose, która z powodu zbyt dużej ilości procentów, ledwo trzymała się na nogach i była podtrzymywana przez Harrego. Chłopak żałował, że nie udało mu się osiągnąć tego co chciał. Mówiąc wprost nie przeleciał ciemnowłosej. Nie miał zamiaru odpuścić, jedna wiedział, że teraz będzie musiał starać dużo bardziej, ponieważ dziewczyna będzie trzeźwa. Mimo wszystko nie martwił się tym zbytnio, gdyż miał (dobre) przeczucie, że owinął ją sobie wokół palca, był prawie pewien, że nie będzie musiał długo czekać z zaciągnięciem jej do łóżka. Do trójki podszedł Louis.
-Okej, taksówka będzie za jakieś pół godziny.- powiedziała blondynka-Może ją gdzieś położymy do tego czasu? Stanie to chyba dla niej obecnie zbyt duży wysiłek...- odparła przyglądając się szatynce.
-Dobry pomysł. Hej, mała, żyjesz?- zapytał Lou, odgarniając dziewczynie włosy z twarzy. Rose uśmiechnęła się lekko, westchnęła i wtuliła w Hazzę, który podniósł ją i przeniósł na niedaleko stojącą kanapę, delikatnie położył dziewczynę, a sam usiadł na podłodze. Był niesamowicie zmęczony, wszystkim, kłótnią, wyrywaniem  Rose, tańcem i tak w kółko, zasnął.

Amy w tym czasie zajęła się rozmową z Niallem, jeśli jego bełkot można było oczywiście nazwać rozmawianiem. Blondyn zaczął opowiadać swoje smutne historie, o tym jak kumple z zespołu podkradali mu słodycze. Mało co nie popłakał się na ramieniu dziewczyny, która zauważyła, że jedzenie jest najważniejszą rzeczą w jego życiu. Starała się go wesprzeć podpowiadając mu jakie może zastosować kryjówki. Z perspektywy dwójki rozmowa była bardzo poważna, co można usprawiedliwić wcześniejszym nie oszczędzaniem sobie procentów.

Po upływie trzydziestu minut w końcu przyjechała taksówka. Louis pomógł Rozalii wstać i dojść do auta, zaś Zayn odprowadził Amy.
-Do usłyszenia- wyszeptał, wsuwając jej do ręki kawałek papieru, złożył na jej ustach ostatni pocałunek, po czym pozwolił jej wsiąść do samochodu. Blondynka spojrzała na zwitek, widniał na nim numer telefonu chłopaka.
-Zadzwonię. - wyszeptała i uśmiechnęła się.
-Hej, mała, mam nadzieję, że dasz radę przeżyć swojego jutrzejszego kaca.- powiedział Lou do Rose i dał jej buziaka w policzek.
-Papa, Llu- wyszeptała szatynka.

Po przyjeździe przyjaciółki od razu położyły się spać, żadna z nich nie myślała teraz o dyskusjach na jakikolwiek temat, zasnęły bez problemów.
Amy zbudził telefon. Dzwonił Niall
-Hej, Ames! Mam nadzieję, że cię nie obudziłem?- rozpoczął entuzjastycznie blondyn
-A jednak...- odpowiedziała dziewczyna zaspanym głosem
-Oh, przepraszam, w takim razie to znak, że czas wstać i... coś zjeść! A hej, dzwonię, żeby podziękować wam za przyjście! Ah i chciałem się zapytać, czy nie zechciałabyś wyskoczyć ze mną dziś gdzieś na miasto?
-We dwójkę?
-No tak! Chodź, przecież chyba nie zamierzasz siedzieć w domu?
-Masz rację. Okej.
-Przyjdę po ciebie za godzinę, także wstawaj!
-Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
-Mam twoją wizytówkę z walizki i nie wacham się jej użyć.- zaśmiał się Nialler.- O! Muszę kończyć, bo wyczuwam śniadanie. Do zobaczenia!
-No, hej.- dziewczyna była trochę zdziwiona nagłym telefonem, ale z drugiej strony cieszyła się, że ktoś wykazał zainteresowanie nią. Wstała, żeby wziąć prysznic i ogólnie się ogarnąć. Postanowiła obudzić Rose, która nie lubiła wstawać późno. Szatynka była w dużo gorszym stanie, więc od razu poszła po wodę i tabletki na ból głowy. Po skończonej kąpieli dziewczyna zastała przyjaciółkę siedzącą w kuchni i medytującą nad szklanką soku pomarańczowego.
-Masz na dzisiaj jakieś plany?- spytała ją ciemnowłosa
-Em, tak. Niedługo przychodzi po mnie  Niall i idziemy na miasto.
-Tak? To super, kiedy się umówiliście?- Rose udawała, że się cieszy, ale w jej głosie słychać było zawód.
-Dziś rano, no a ty co planujesz?
-Siedzenie w domu.- zaśmiała się.- Ej, niespecjalnie wczoraj rozmawiałyśmy. Co tak w ogóle robiłaś? Co z Zaynem, sytuacja idzie do przodu?- zapytała uśmiechając się
-Oh...- blondynka zrobiła się czerwona- Właściwie to... się całowaliśmy.
-Co?! I nic mi nie powiedziałaś! Opowiadaj wszystko.
-Tańczyliśmy wolnego i coś tam, i... tak jakoś wyszło. Do tego pocałował mnie na pożegnanie.
-Cóż za dokładny opis, ale no dobrze, dobrze nie męczę cię. Tylko teraz tego nie spieprz!
-Haha, dziękuję za radę! A ty i Harry? Tańczyliście ze sobą, nie? Coś jeszcze?
-Nie, nie. Tylko tańczyliśmy.- skłamała Rose. Po pierwsze miała zachować wszystko w tajemnicy, a po drugie nie chciała przyznać się do tego, że znowu po pijaku ktoś zaciągnął ją do łóżka, gdyby nie Niall nie przerwaliby. No właśnie, znowu. To nie był pierwszy raz, kiedy upita dała się przelecieć.
-Powoli, powoli i jakoś się rozkręci!- przyjaciółki zaczęły się śmiać, w tym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek, Nialler musiał przyjść po Amy.
-To ja idę. Hej!
-Do zobaczenia- pożegnała się. Rozalia została sama w mieszkaniu. Do tego czuła, jakby jej głowa miała co najmniej eksplodować. Wróciła do łóżka, jednak nie mogła ponownie zasnąć, leżała tak wpatrując się w ścianę, ponieważ nie miała nawet siły myśleć. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna nie miała pojęcia, kto mógłby to być. Całą swoją siłą woli zdobyła się na powstanie (z martwych) i otwarcie drzwi.
-Dzień dobry, piękna! Jak ci idzie leczenie kaca?- tajemniczym gościem był Harry.
-C-co ty tu robisz?
-A na co wygląda? Odwiedzam cię, w ten prawdopodobnie trudny dla ciebie dzień. Wiem, że Nialler wykradł ci współlokatorkę i nie chciałem, żebyś została sama.- powiedział z uśmiechem od ucha do ucha. Po czym wszedł do mieszkania i zaczął chodzić po wszystkich pokojach, oglądając je. Rose zakręciło się w głowie, zastanawiała się czy przybycie chłopaka to jakieś przedziwne zwidy, czy prawda.
-Ładnie mieszkasz.- powiedział
-Em, dzięki...
-Jadłaś coś w ogóle?
-Oczywiście, że nie. Jak mam w takich trudnych chwilach myśleć o jedzeniu?- zaśmiała się. Nie miała ochoty nic jeść. Właściwie to nie miała ochoty nic robić.
-Powinnaś coś zjeść. Masz pół godziny na ogarnięcie się i zabieram cię gdzieś. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. A w tym czasie przygotuję ci jakieś śniadanie- Rozalia nie czuła się na siłach, żeby włóczyć się gdziekolwiek, jednak stwierdziła, że loczek może mieć rację. Wzięła prysznic i ubrała się, czuła się dziwnie, gdy Harry jak gdyby nigdy nic urzędował w jej kuchni, z której dochodził słodki zapach przygotowywanego jedzenia. W końcu udało jej się doprowadzić się do względnego porządku, czuła się już zdecydowanie lepiej, chociaż nadal odczuwała skutki nocnej imprezy.
-Siadaj- powiedział zabójczo się uśmiechając, podszedł bliżej- i nie patrz na mnie, jakbym był kosmitą.- szepnął jej do ucha, a ona tylko zarumieniła się słodko i zrobiła to co "nakazał" jej Hazza. Chłopak podał jej amerykańskie naleśniki z miodem. Ciepłe, pachnące, ah, aż ślinka cieknie! Spojrzała na niego zaskoczona, ale on tylko usiadł na przeciwko i patrzył wyczekującym wzrokiem.
-To podstęp? Są zatrute?- spytała pół żartem
-Cholera, masz rację, powinienem być coś do nich dodać. Niestety, już za późno. Jedz, myślę, że raczej nie umrzesz. Gwarancji nie daję.- Rose spojrzała na danie jak na bombę atomową, która miała zaraz wybuchnąć, a potem oboje zaczęli się śmiać. W końcu, ciemnowłosa postanowiła podjąć ryzyko, o dziwo, nic jej się nie stało. Była zdecydowanie zmieszana tym, że loczek aż tak się dla niej postarał. Coraz bardziej jej się podobał, jednak miała przeczucia, że jemu nie chodziło o nią, jako osobę... Cały czas spotykała takich, którzy chcieli ją jedynie przelecieć, a kiedy dostawali czego chcieli- udawali, że nic się nie stało, a ona naiwnie za każdym razem miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej i za każdym razem czekał ją zawód. W ten sposób w jej głowie powstał totalny mętlik, nie wiedziała jak się wobec niego zachowywać, więc postanowiła wyłączyć myślenie.

W końcu dwójka zebrała się i wyszła do miasta. Nie mieli żadnego konkretnego planu, więc po prostu chodzili przypadkowymi ulicami, rozmawiali, o wszystkim i o niczym. O szkole,  mieszkaniu daleko od rodziny, przyjaciołach,  zespole,  planach na przyszłość, zainteresowaniach i tym podobnych rzeczach. Nie poruszali, jednak tematu zajścia z poprzedniego dnia. Rose to trochę dziwiło... Harry nie wydawał się wtedy raczej skrępowany, ale jej to nie przeszkadzało. Właściwie nie chciała o tym gadać, bo co miała powiedzieć? "Wczoraj było miło."? Bez przesady, lepiej się gadało o błahostkach. Zaimponowało jej, że chłopak nie zaczął się do niej dobierać dzisiaj. Miał ją na widelcu - zapatrzona w niego, zrobiłaby wiele. Nie przeszkadzało jej całowanie się i te sprawy. Raczej jej to schlebiało, bo wybrał właśnie ją. No i poza tym sprawiało jej to przyjemność... Czuła, że odwzajemniał jej zainteresowanie. Podobało jej się to, że próbował ją poznać, a nie dopisać do listy podbojów. ON się jej podobał, a do tego cały czas trzymał ją za rękę!
 Po pewnym czasie dwójka postanowiła wrócić do mieszkania dziewczyn.

Tymczasem, również po mieście przechadzali się Amy i Niall. Dziewczyna coraz bardziej go lubiła, był cholernie zabawnym człowiekiem... Jednym z największych optymistów, których dotychczas poznała. No i Niall także polubił Amy, za jej szczerość i że była taka otwarta. Zazwyczaj dziewczyny były mocno przytłoczone tym, że blondyn jest bardzo sławny, jednak Amy zlewała to na całej linii. Mówiła to co uważała i zachowywała się naturalnie. Tym razem postanowili omijać jogurty i kawę, ze względu na zaistniałe wcześniej sytuacje i udali się na shake'i. Niall, jak to Niall, wziął 5 razy większego niż blondynka, a warto zauważyć, że shake dziewczyny nie należał do małych. :D Po zakupieniu napoju, udali się do centrum, a raczej w jego okolice, aby swobodnie pochodzić, bez tłumu rozwścieczonych nastolatek i "pstrykadeł" fotoreporterów.
- No... Niall, coś ciekawego masz do powiedzenia? - powiedziała dziewczyna do chłopaka, uśmiechając się.
- Hmm... W sumie ostatnie ciekawe zdarzenia działy się w naszym towarzystwie. - stwierdził i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Też prawda... - mruknęła Amy. - Ale nie byłam przy wszystkim? Nic intrygującego się nie stało? Naprawdęęęę?
- W sumie była jedna rzecz, ale czy ja wiem czy takie to interesujące... No i miałem zachować to w tajemnicy, ale...
- No, mów, mów! - poinstruowała. Jej oczy zabłysnęły.
- No, w trakcie imprezy poszedłem do pokoju po batonika i tu nagle Hazza z Rose, praktycznie się pożerali. To było straszne... Mogli obślinić mi pościel! - powiedział udając obrażonego.
- Że co? - Amy była strasznie zdziwiona, ale próbowała to ukryć. Z relacji jej przyjaciółki wynikało kompletnie co innego. - Że oni... Yyy... No ten tego?
- Nie, nie. To było tylko, albo aż, całowanie się. - rzucił. - Ale wiesz... Nie w moim pokoju, noo!
- Haha... - zaśmiała się, ale nawet Niall wyczuł sztuczność jej śmiechu.
- Ej, Hazza Ci się podoba? - w jego głosie słychać było zdziwienie i, w sumie też trochę rozczarowania.
- Nie, nie, nie! Potem Ci może wyjaśnię o co chodzi. Teraz nie mam siły tego opowiadać. Z resztą - żadna z tego sensacja. -urwała temat, nie był wygodny. Na szczęście Nialler to zrozumiał i nie drążył, tylko zaczął radośnie paplać o niczym. To lubiła. Takie rozprawianie o bezkonfliktowych sprawach. Czas minął tak szybko, że nawet się nie spostrzegła, a czas było wracać do domu. Musiała pogadać z Rose, posprzątać, wziąć gorącą kąpiel, poczytać... Miała tyle szczegółów do zrobienia. Taki dzień chill-out'u. To też lubiła.

Kiedy Amy w końcu doszła do drzwi, dosłownie powiesiła się na szyi Nialla.
- Dziękuję za wspaniały wypad, mój drogi żarłoku! - wyrecytowała i dała mu soczystego buziaka w policzek.
- Ach proszę bardzo, mademoiselle! - i znowu strzelił wielkiego banana na pół twarzy.
- Do zobaczenia... Yyy...
- Niedługo! - powiedział i uśmiechnął się. Zaczął schodzić po schodach. Na ostatnim, widocznym dla Amy pomachał i zniknął. "To był przemiły dzień" stwierdziła w myślach. Jednak nie mogła znaleźć klucza. "Cholerna torebka!" stwierdziła i wysypała wszystko na ziemię. "O, tu są!" spostrzegła metalowy kluczyk i zaczęła pakować rzeczy do torebki. Na schodach słychać było ludzi. Kiedy doszli wyżej, Amelia zobaczyła, że to jej najlepsza przyjaciółka i sam Harry Styles. Chłopak zobaczył Amy i pomachał do niej.
- Hej, Ames, jak się masz? - uśmiechnął się.
- Bardzo dobrze. - odburnęła z wiadomej przyczyny.
- Co jej jest? - powiedział ciszej do brunetki, a ta wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia, idę to zbadać. - powiedziała i puściła rękę Stylesa. Ten ją pogilgotał i ta zwróciła się ku niemu, 2 cm od jego twarzy. Ten jej dał buziaka w usta.
- Żegnam panią, ale nie można się rozstać tak... Nudno. - powiedział i uśmiechnął się.
- No papa! - powiedziała i odwdzięczyła... Łaskotki! Po chwili chłopak już zniknął za rogiem.
- Rose, mamy coś do przegadania... - zaczęła Amy. Jej przyjaciółka wiedziała, że coś się kroi. Coś niekoniecznie dobra. Co tym razem zbroiła?

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 6


Pomimo, że Rose trochę zdziwiło, że ma utrzymać ich sytuację w tajemnicy, nie narzekała. Rozumiała też Hazzę, może nie chciał za szybko niczego pokazywać. Wolała się nie zastanawiać, zabawa w końcu była przednia. W chłopaka była zapatrzona jak w obrazek i trudno jej się tutaj dziwić - Styles'owi nie trudno było uwieść dziewczynę, polka była pod jego ogromnym wrażeniem. Był słodki i szarmancki, a takiego chłopaka szukała. Jego minusy tłumaczyła przytłoczeniem sławą, ale nie zwracała na nie większej uwagi.

W tym samym czasie Zayn coraz bardziej zaczynał się podobać Amy. A najbardziej spodobało się jej, że chłopak nie robił nic na siłę. Większość gości, których Amy miała "przyjemność" poznać, po godzinie znajomości, przy okazji, że blondynka była ubrana, no cóż, dosyć kusząco i wypiła nieco procentów, poszłoby na całość. Nie raz spotkała gości, którzy po chwili już ją natarczywie całowali, a niekiedy chcieli na boku zaliczyć i zostawić. Takich ludzi, Amy od razu spławiała. Za to Malik, to kompletne ich przeciwieństwo. Jednak trzeba tutaj zaznaczyć, że ostro ją podrywał, nie można nic takiego ukryć, każdy to zauważyłby bez trudności. Dostrzegł to np. Liam, który powiedział coś cicho Zayn'owi na ucho uśmiechając się i spoglądając na Amelię. Ta udawała, że tego nie widzi i tańczyła nadal. Po chwili Malik podszedł, ta jednak powiedziała:
- Hej, ja idę się czegoś napić, co Ty na to? - uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku kuchni. Chłopak tylko spojrzał i poszedł za nią. Kiedy doszli, dziewczyna nalała sobie trochę coli do szklanki, wiedziała, że na razie nie czas pić czegokolwiek mocniejszego. Zwłaszcza, że i tak wcześniej nie próżnowała. Szybko wypiła napój i ponownie wróciła na parkiet. Zayn już tam na nią czekał. To był główny powód, czemu tak szybko napiła się tej coli. Para wczuła się w muzykę i zaczęła tańczyć odważniej, nagle blondynka natrafiła na wzrok przyjaciółki. Uśmiechnęły się do siebie nawzajem, a Rose podniosła tylko kciuk do góry na znak, że jest dobrze. Amy znowu skupiła się na tańczeniu. Od jakiegoś czasu tańczyła tylko i wyłącznie z jednym chłopakiem, ale to jej nie przeszkadzało.
- Dobrze tańczysz. - usłyszała nagle pomruk przy uchu. Zabrzmiała pierwsza prawdziwa wolna piosenka. Zayn już wiedział co zrobi, a Amy tylko się zarumieniła i pozwoliła sobie się do niego przytulić.

"Teraz nie pozwolę jemu tego spieprzyć.", pomyślał Harry... Oczywiście o Louisie. Wziął szybko szatynkę w ramiona i przycisnął ją mocno do siebie. Wiedział, że jest niezła, w sumie nie taka laleczka na dwie minuty. Podobała mu się, ale czy to było coś więcej od tego co z innymi dziewczynami? Nie zastanawiał się nad tym, działał chwilą. To kolejna rzecz, która imponowała szatynce. Spodobało jej się, że tańczy właśnie z nim ten taniec. Hazza delikatnie ją zaczął całować w szyję. Znowu poczuł, jak Rose dostała na to dreszczy, spodobało mu się to. To go w niej nakręcało. Bardzo. Bo widział, że lasce się podoba i ta niezbyt to ukrywa. Za to nie podobało się to Louisowi. Przecież to widział. Patrzył na to i nawet tego nie chował. Po prostu był cholernie zły. Wiedział, że to całe podrywanie Rose, to dla Harry'ego po części też odegranie się na nim. Nie dziwiło go, że go wkurzył, ale nie pasował mu ten wyścig.

Ten wolny taniec, to był jeden z najlepszych w życiu Amelii. Mogłaby się po prostu rozpływać nad tym jak było cudownie, co było takie cudowne i niczego by tutaj nie zmieniła. Tymczasem piosenka się skończyła, a Zayn tylko cicho przeklnął. Miał plan na ten taniec, ale stwierdził, że nic nie jest stracone.
- To moja ulubiona piosenka! - powiedziała z entuzjazmem Amy.
- Mówisz? - zapytał się z uśmiechem jej taneczny partner - Mam pewien pomysł... Ale muszę się Ciebie zapytać o zgodę. - zaczął tajemniczo.
- No jaki? - dziewczyna strzeliła na twarzy uśmiech nr 35, czyli ten z nutką zapytania i ciekawości.
- No właśnie problem tkwi w tym, że nie mogę Ci powiedzieć... - stwierdził Zayn.
- No to jak mam się na to zgodzić, jak nie wiem o co chodzi?
- Po prostu powiedz, że nie masz nic przeciwko i poczekaj. - poinstruował dziewczynę.
- Nie wiem czy mogę Ci zaufać. - zagryzła wargę i spojrzała na niego jej pięknymi, brązowymi oczami.
- Nie dowiesz się, jak nie spróbujesz. - prowadził tę grę dalej. Dziewczyna głowiła się nad tym na co mógł wpaść. Nie miała zielonego pojęcia. Była strasznie ciekawa.
- No dobrze, powiedzmy, że się zgadzam. - rzuciła niby olewczo, ale tak naprawdę gotowała się w środku co się kroi. Ponownie zaczęła tańczyć, jednak wtedy Zayn wcielił w życie swój plan. Pocałował ją. Złapał za plecy i przycisnął swoje usta do jej ust. Na początku Amy była zdziwiona, nie myślała o takiej opcji, jednak po chwili złapała delikatnie w ręce jego głowę i wsunęła palce w jego czarne włosy. Scena - jak z filmu. Wszyscy tańczyli do skocznej piosenki, a na środku stała w pocałunku para. Po czasie, kiedy zastopowali, ten szepnął jej do ucha:
- I co? Żałujesz? - poczuła jak uśmiecha się. Był tak blisko.
- No właśnie tak trochę zawiedziona jestem... - zaczęła i odwzajemniła uśmiech. Zayn zareagował natychmiastowo, pocałował ją jeszcze raz. - No teraz powiedzmy, że jest lepiej.



_________________

Tak to sobie zakończę. :D
I jak? Komentujcie!

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 5


Rozdział 5

    W pewnym momencie muzyka z energicznej i klubowej  płynnie przeszła w bardziej romantyczną, powolną idealną by zatańczyć wolnego. Z początku wszyscy byli zaskoczeni zmianą, jednak po chwili zaczęli dostosowywać się do nowej melodii. Harry poczuł, że jest to jego szansa. Złapał Rose za rękę i przyciągnął ją jak najbliżej do siebie, położył ręce na jej talii, a ona owinęła swoje wokół szyi. Nie protestowała. "Jest moja" pomyślał loczek, następnie jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Lou, który szeroko otworzył oczy z niedowierzania. Hazza posłał mu spojrzenie w stylu "I co?" , a potem skupił się już tylko na swojej "dziewczynie do odznaczenia na liście". Była w niego zupełnie zapatrzona, a on bardzo dobrze wiedział jak to wykorzystać. Znał się na tym.

    Tymczasem Amy i Zayn nie widzieli świata poza sobą, kiwali się powoli, patrząc sobie w oczy, głusi na wszystko i wszystkich, którzy ich otaczali. Rose poczuła, że Zayn patrzy się na jej przyjaciółkę w zupełnie odmienny sposób niż loczek na nią. Nie wiedziała jeszcze, jaka jest tego przyczyna i na czym dokładnie polega różnica, ale dobrze wiedziała, że to z jej 'wybrankiem' jest coś nie tak. Chciała mu się wyrwać, nie pozwalać tak o mu się obejmować, ale nie potrafiła mu odmówić. Nie. Nie chciała mu się wyrwać. Chciała, żeby Harry patrzył na nią w ten sam sposób, jaki ciemnowłosy patrzy na jej najlepszą kumpelę. To w tym właśnie był problem.

   Louis czuł się bezradny, nie miał pojęcia co zrobić z tą całą sytuacją, jednak wiedział, że coś musi zrobić. Bał się, że jego przyjaciel jeszcze tej nocy zaciągnie ciemnowłosą, zupełnie upitą do łóżka. Nie chciał prowadzić z nim wojny, nic w tym rodzaju, w końcu Harry był jego najlepszym przyjacielem. Trudno było mu wymyślić coś genialnego, kiedy dość mocno już podpity Niall oraz jego batonik próbowali zmusić go do zatańczenia wolnego wraz z nimi. Nagle wpadło mu do głowy coś banalnie prostego.
-Idę coś zrobić z tymi smutami, chcę się bawić, a nie!- powiedział do Nialla, po czym zanurkował w tłumie falujących par
-No to zostaliśmy sami- zwrócił się blondyn do swojej czekoladki, po czym powrócił do tańca
Po chwili przepychania się Lou dotarł do DJ'a, którym o dziwo okazał się Liam. "Jeszcze lepiej, z nim mogę być nawet szczery"- pomyślał chłopak, po czym zwrócił się do tatuśka zespołu:
-Ej, stary, nie wiem skąd się tu wziąłeś ale mam sprawę.- opowiedział mu wszystko, a ten tylko kiwnął głową i od razu zmienił piosenkę na żywą. Kamień spadł z serca miłośnika marchewek, miał nadzieję, że to da mu chociaż chwilę czasu. Czuł, jednak, że to co złe, było już nieuniknione i to niestety nie była pocieszająca myśl. Louis już chciał wrócić na parkiet, kiedy Liam odezwał się do niego:
-Nie wracaj tam szybko. Hazza nie jest taki głupi i może skojarzyć jakieś fakty. Nawet pomimo niewątpliwego 'upojenia alkoholowego'.
-Już skojarzył jakieś fakty- usłyszeli głos za sobą, odwrócili się. Oczywiście był to nie kto inny jak Styles.- Co ty wyprawiasz Louis, do cholery? Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, czy wrogami, bo jakoś zakłócasz dzisiaj tę granicę?
-Rozumiem, że możesz być zły, ale ja...- loczek przerwał mu słowami:
-Ale co? Tak, ja też rozumiem, że mogę być zły. Właśnie wyrywam super laskę, a ty wszystko psujesz!
-Właśnie w tym problem! Super laskę. I co wyrwiesz ją na jedną noc, a potem zostawisz, jak całą resztę, tak? Koleś, widziałeś jak ona na ciebie patrzy? Powiem, ci szczerze, że oddałbym wszystko za to, żeby ona tak na mnie patrzyła. Ale nie! Lepiej zaciągnąć ją do łóżka, przelecieć i zranić. Nie uważasz, że to trochę niesprawiedliwe, wobec niej?
-Co to w ogóle za filozoficzny wywód? Powinieneś trochę wyluzować i przestać cały czas psuć mi zabawę, choćby z tego względu, że jesteś moim przyjacielem, bo widzę, że o tym fakcie chyba zapomniałeś.
-Żartujesz, prawda? Czy z tego powodu, że jesteśmy kumplami, mam ci pozwalać robić co chcesz? To nie na tym polega, twoje 'zabawy' zachodzą zdecydowanie zbyt daleko i ja nie będę ci ich ułatwiał. Możesz brać mnie na sumienie, ale uwierz mi na słowo- to nic nie da.
-Hej, Hazza, Lou ma rację- do dyskusji dołączył się Liam,  który przez cały czas przysłuchiwał się sprzeczce. Kłócący się już dawno zapomnieli o jego istnieniu, więc teraz spojrzeli na niego z zaciekawieniem i zdziwieniem- Wykorzystałeś już... no w każdym razie bardzo dużo dziewczyn. Nie czas czegoś zmienić? Normalnie nikomu bym czegoś takiego nie powiedział, ale teraz muszę. Nie zasługujesz na nią, bawisz się każdą, jakbyś nie był zdolny do jakichkolwiek głębszych uczuć niż pożądanie. Zachowujesz się jak jakiś pięciolatek w cukierni i to jest zwyczajnie żałosne. Oświeciłem Cię? Wydaje ci się, że "wyrywając laseczki" jesteś cool? Jeśli tak to źle ci się wydaje. Wiem, że żaden z nas nie zna jej za dobrze, ale myślę, że wystarczająco, żeby stwierdzić, że nie jest taką zwyczajną, rozkrzyczaną idiotką. Do tego jest wyjątkowo ładna. Eh, Harry naprawdę przepraszam cię za takie ostre słowa, nie chcę po tobie jeździć, czy coś, ale ktoś z zewnątrz musiał ci to powiedzieć... No, to chyba tyle z mojej strony.
-Hej, wiecie co? Mam inny pomysł, jak rozwiązać ten problem: pierdolcie się.- powiedział to z sarkastycznym uśmieszkiem, po czym odwrócił się i odszedł. Zastanawiał się nad tym co dzisiaj odwaliło tym dwóm. Nigdy nie krytykowali go za to jaki jest i za to co robi, no może czasem coś tam napomnieli, ale nigdy nie naskoczyli na niego, aż tak. Był tym naprawdę zdziwiony, jednak postanowił nie psuć sobie tym nocy. Chciał się od tego oderwać, musiał się od tego oderwać. Powrócił do tłumu tańczących i po chwili wypatrzył w nim Rosie. Ona również go zauważyła i uśmiechnęła się zapraszająco. Podszedł do niej i bez słowa złapał ją za rękę, po czym pociągnął za sobą przez zbiorowisko imprezowiczów. W końcu doszli do pustego korytarza, gdzie Harry się zatrzymał. Popatrzył na nią jeszcze raz i delikatnie popchnął na ścianę, a następnie objął ją w talii. Teraz ich twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Przez chwilę patrzyli po sobie, a potem Harry zbliżył swoje usta do jej i pocałował ją, na początku delikatnie, później coraz bardziej namiętnie. Jego dłonie zeszły trochę niżej, z satysfakcją stwierdził, że dziewczyna zadrżała pod wpływem jego dotyku. Poczuł, że to odpowiednia chwila,  ponownie złapał ją za rękę, pociągając za sobą. Wprowadził dziewczynę do pierwszego lepszego pokoju, po czym zamknął drzwi.

   Niall nie czuł się najlepiej, wypił trochę za dużo, a do tego skończyły mu się batoniki. Przypomniał sobie, że ma ich jeszcze kilka w swoim pokoju i postanowił sprostać trudnemu zadaniu, jakim było dostanie się tam. Przebił się przez tłum, dziwiąc się, że na przyjęcie przyszło, aż tyle osób, wszedł po schodach i udał się do końca całkowicie pustego korytarza. W końcu dotarł do drzwi, nacisnął klamkę, otworzył je delikatnie i... przeżył szok. Na jego łóżku leżała Rose, a na niej Harry, obściskiwali się, byli zajęci sobą i nie zauważyli blondyna... Nialler pomimo tego, że był dość nietrzeźwy zrozumiał sytuację. "Ale przypał, ale skurwiel"-pomyślał- "Lubię go, ale to skurwiel". Postanowił, że musi tu kogoś sprowadzić, nie myślał zbyt racjonalnie, więc wyadło mu się to najlepszym pomysłem. Pierwszą osobą, jaką chłopak spotkał na swojej drodze był Lou:
-Boże, Lou, jak dobrze, że jesteś. Chodź! Musisz to zobaczyć!
-To, czyli co?
-No chodź, nie ma czasu na wyjaśnienia!- Niestety, Louis sam się domyślił. W końcu była tylko jedna rzecz, która mogła go tak zaaferować. W tej samej chwili, zrozumiał, że było już za późno. Chłopcy po cichu podeszli do drzwi.
-Patrz.- szepnął blondyn. Podejrzenia Tomlinsona- potwierdzone. Lou miał tego dość, nic do niego nie docierało. "Co za dupek"- pomyślał i odszedł. Nie miał siły nawet tego komentować. Niall, jednak poczuł się w obowiązku coś z tym zrobić. Wszedł do pokoju dość cicho i wziął z komody batoniki, wychodząc z pokoju powiedział:
-Ooops! Przepraszam państwa!- po czym go opuścił.
-Cholera.- warknął Harry i podniósł się.
-Harr... - dziewczyna zaczęła, ale chłopak wyszedł z pokoju. Styles wiedział co chce zrobić, zobaczył tę osobę, którą chciał zobaczyć. Podszedł nerwowo do Nialla i zaczął:
-Stary, słuchaj, proszę Cię, niech to nie wyjdzie poza nas, okej? - zapytał z nadzieją na pozytywną odpowiedź.
-Wiesz, bardzo chętnie, ale Lou już widział. - powiedział uśmiechnięty (i narąbany) Niall jedząc batonika.
-Cholera by go wzięła. - powiedział Harry i odszedł. - Boże, co ze mnie za idiota... - mruknął pod nosem i wrócił do pokoju, gdzie zostawił zdziwioną dziewczynę. Nadal siedziała na łóżku i kiedy spostrzegła Harry'ego uśmiechnęła się lekko. Ten wziął ją tylko za rękę i poszedł z nią w tłum. Kiedy już dotarli, zaczął tańczyć i szepnął jej do ucha:
-Tańczymy, jak gdyby nigdy nic. Niech to pozostanie naszą słodką tajemnicą, piękna. - i strzelił ten niesamowity uśmiech amanta. Szatynka nie umiała mu się oprzeć, tylko cicho powiedziała "Okej." i tańczyli nadal.