wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 11


   Louis nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał, przez chwilę miał nadzieję, że jest to tylko zły sen, z którego zaraz się zbudzi. Nic z tego. Nie chodziło mu już nawet o własne uczucia, ale o Rose. Amy również nie była w stanie euforii; była zszokowana tak samo jak Tomlinson i w sumie... tak samo jak cała reszta. Każdy jak mógł udawał, że cieszy się tym jakże nagłym ogłoszeniem, ale para zupełnie na to nie zważała. Harry posłał Lou spojrzenie mówiące: "haha, wygrałem. co teraz zrobisz?", które jeszcze bardziej go zdenerwowało. Jego humor był już zupełnie zepsuty, stracił ochote na jakiekolwiek rozrywki. Wstał bez słowa, odszedł od ogniska i ruszył na wieczorną przechadzkę po lesie. Wszyscy spojrzeli po sobie, Rose chciała już wstać, jednak zatrzymał ją Hazza. Zamiast niej poszedł Liam.
 Chłopak znalazł Louisa spacerującego nad brzegiem jeziora, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nie było w niej smutku, ale brak też było tradycyjnej dla niego wesołości.
-Lou...jeśli to cię pocieszy, to mogę cię zapewnić, że on skończy z nią równie szybko jak zaczął.
-O to chodzi. Zrani ją, a ona ucieknie i nigdy więcej nie odezwie się nie tylko do Harrego, ale do mnie i nas wszystkich.
-To jest bardzo pesymistyczna wersja.- taką to bezowocną dyskusję przyjaciele przyjaciele toczyli przez dość długi czas.
 Tymczasem atmosfera przy ognisku powoli wracała do normy. Amy udawała, że nic się nie stało, choć jej emocje wprost buzowały. Miała ochotę dać komuś porządnego kopniaka albo coś rozwalić. Rose nadal martwiła się o przyjaciela, jednak nawet nagła apokalipsa nie mogłaby jej w tej chwili  zepsuć humoru. W końcu ciemnowłosa postanowiła się położyć, a wraz z nią do namiotu udał się Harry. Niedługo później do ogniska wróciła dwóch zagninionych członków paczki.
-Żyją!- krzyknął Niall- Myślałem, że coś was pochłonęło w tym jeziorze!- jak zawsze blondyn rozładował atmosferę swoimi niezwykle inteligentnymi uwagami. Grupka w końcu zapomniała o napięciu i zaczęła odpoczywać przy ognisku.
   Tymczasem  w namiocie Rose nadal po cichu rozmawiała  z Harrym.
-Rosie- wyszeptał jej prosto do ucha- przestań się wszystkimi przejmować. Nie można wszystkich uszczęśliwić.
-Wiem, ale...
-Nie ma żadnych ale, ślicznotko...- uciszył ją pocałunkiem. Nagle dziewczyna zorientowała się, że dłonie jej chłopaka znalazły się pod jej koszulką, na początku była zbyt zszokowana, żeby zareagować, jednak po chwili udało jej się w miarę możliwości ochłonąć.
-Harry... co ty...?- urywała- Nie teraz, nie w takim miejscu...- loczek tylko spojrzał na nią słodkim wzrokiem  i wyszeptał:
-Jak tylko sobie życzysz- dał jej buziaka i przytulił. Wewnętrznie odczuwał coś zupełnie innego; był wręcz zdenerwowany. Zrobił już chyba wszystko i jeszcze więcej, a nawet zaczął z nią chodzić i nadal jej nie dostał. Nigdy wcześniej nie musiał czekać tak długo, nie mówiąc już o wkręcaniu "wybranki" w jakieś głupie związki... Chciał tylko ją przelecieć i skończyć to tak szybko, jak zaczął, jednak najwidoczniej dziewczyna była tą z grupy bardzo trudnych do zdobycia. To sprawiało, że jeszcze bardziej podobała się loczkowi, ale zarazem coraz bardziej go męczyła i chłopak chciał się poddać. Jeszcze nigdy nie spotkał na swojej drodze dziewczyny, która nie byłaby w stosunku do niego łatwa. Postanowił dać jej tydzień, jeśli nie zdobędzie jej w tym czasie- poddaje się.
 Przy ognisku nadal pozostała większa część grupy. Teraz, gdy "para" ich opuściła mieli czas na przemyślenia Nastała chwia ciszy, którą swoim wybuchem przerwał Lou.
-Jak on może to robić?! Nie ma w ogóle żadnego sumienia?! Widzieliście jego wzrok? Jakby kupił sobie nowe buty, na które mnie nie stać i nimi szpanował!
-Uspokój się Louis, bo nic nie zmienisz. Niestety muszę się z tobą zgodzić, ale, żeby zapobiec pogorszeniu sytuacji potrzebujemy planu, a do dobrego planu- opanowania.- powiedział Niall, a wszyscy spojrzeli na niego jakby postradał zmysły.-No co się tak gapicie?! Źle mówię?- oburzył się
-Mówisz dobrze, to co mówisz... Jest mądre... dlatego jesteśmy w szoku.- odpowiedział mu Zayn, a wszyscy oprócz śmiertelnie poważnego blondyna wybuchnęli śmiechem.
-Nie śmiejcie się! Sprawy zaszły za daleko, a my musimy coś z tym zrobić!- dodał Nialler, a wszyscy spoważnieli. Musieli coś wymyślić...; chłopcy pytająco spojrzeli na Amy.
-Nie patrzcie się tak, ja próbowałam wszystkiego, ale do niej nic nie dociera, jest zupełnie zaślepiona. Myślę, że jedynym sposobem będzie pozostawienie ich w spokoju, a za jakieś kilka dni, jak już mu przejdzie, to będę pocieszać ją... Z resztą to jest nieodwołalne. Gość totalnie traktuję ją jak zabawkę. Tymczasem proponuję iść spać, bo chyba nic mądrego już dziś nie wymyślimy, niedługo zrobimy kolejną, oby bardziej owocną naradę!- Po tym "przemówieniu" wszyscy zaczęli się zbierać do spania. Amy udała się w stronę jej oraz jej przyjaciółki namiotu, gdzie postanowiła przebrać swoje ubrania w lżejszą piżamę. Kiedy już tak zrobiła, szybko wślizgnęła się w śpiwór i położyła się na boku. W jej głowie kotłowało się tyle myśli: "Tak wiele ostatnio się dzieje." - stwierdziła sama do siebie, co rzeczywiście było prawdą. Nie dość, że poznały chłopaków i oni wywrócili ich życie o 180 stopni, to jeszcze nie mogła ostatnio dogadać się z Rose... Faktem było, że ta nigdy jej nie słuchała w sprawach sercowych na pytanie "Czy mam to rozpocząć?", jednak zawsze podążała za radami dotyczącymi jak ma się związek rozwijać, co ostatnio zostało przerwane. Myślenie było teraz męczące, jej powieki zaczęły robić się cięższe i cięższe, powoli zasypiała, aż nagle poczuła jak ktoś od tyłu ją obejmuje i natychmiastowo się obróciła, jednak przed sobą zobaczyła zdezorientowanego Zayn'a.
- Co jest? - zapytał się zdziwiony, a jego wyraz twarzy rozbawił Ames.
- Nic, nic, po prostu mnie przestraszyłeś. - powiedziała pomiędzy śmianiem się i dała mu buziaka w nos, a ten szybko ujął jej twarz i pocałował ją delikatnie, po czym dziewczyna położyła mu głowę na ramieniu. Zayn wsunął twarz w jej włosy i razem zasnęli.

_____

W końcu po tak mega długim czasie napisałyśmy własnymi siłami! :D