czwartek, 14 lutego 2013
Rozdział 7
Przyjęcie oraz noc powoli dobiegały końca, niektórzy rozchodzili się już do domów, inni załatwiali sobie i znajomym transport. Do tej drugiej grupy należały dwie przyjaciółki, Amy właśnie zamawiała taksówkę, obok niej stała Rose, która z powodu zbyt dużej ilości procentów, ledwo trzymała się na nogach i była podtrzymywana przez Harrego. Chłopak żałował, że nie udało mu się osiągnąć tego co chciał. Mówiąc wprost nie przeleciał ciemnowłosej. Nie miał zamiaru odpuścić, jedna wiedział, że teraz będzie musiał starać dużo bardziej, ponieważ dziewczyna będzie trzeźwa. Mimo wszystko nie martwił się tym zbytnio, gdyż miał (dobre) przeczucie, że owinął ją sobie wokół palca, był prawie pewien, że nie będzie musiał długo czekać z zaciągnięciem jej do łóżka. Do trójki podszedł Louis.
-Okej, taksówka będzie za jakieś pół godziny.- powiedziała blondynka-Może ją gdzieś położymy do tego czasu? Stanie to chyba dla niej obecnie zbyt duży wysiłek...- odparła przyglądając się szatynce.
-Dobry pomysł. Hej, mała, żyjesz?- zapytał Lou, odgarniając dziewczynie włosy z twarzy. Rose uśmiechnęła się lekko, westchnęła i wtuliła w Hazzę, który podniósł ją i przeniósł na niedaleko stojącą kanapę, delikatnie położył dziewczynę, a sam usiadł na podłodze. Był niesamowicie zmęczony, wszystkim, kłótnią, wyrywaniem Rose, tańcem i tak w kółko, zasnął.
Amy w tym czasie zajęła się rozmową z Niallem, jeśli jego bełkot można było oczywiście nazwać rozmawianiem. Blondyn zaczął opowiadać swoje smutne historie, o tym jak kumple z zespołu podkradali mu słodycze. Mało co nie popłakał się na ramieniu dziewczyny, która zauważyła, że jedzenie jest najważniejszą rzeczą w jego życiu. Starała się go wesprzeć podpowiadając mu jakie może zastosować kryjówki. Z perspektywy dwójki rozmowa była bardzo poważna, co można usprawiedliwić wcześniejszym nie oszczędzaniem sobie procentów.
Po upływie trzydziestu minut w końcu przyjechała taksówka. Louis pomógł Rozalii wstać i dojść do auta, zaś Zayn odprowadził Amy.
-Do usłyszenia- wyszeptał, wsuwając jej do ręki kawałek papieru, złożył na jej ustach ostatni pocałunek, po czym pozwolił jej wsiąść do samochodu. Blondynka spojrzała na zwitek, widniał na nim numer telefonu chłopaka.
-Zadzwonię. - wyszeptała i uśmiechnęła się.
-Hej, mała, mam nadzieję, że dasz radę przeżyć swojego jutrzejszego kaca.- powiedział Lou do Rose i dał jej buziaka w policzek.
-Papa, Llu- wyszeptała szatynka.
Po przyjeździe przyjaciółki od razu położyły się spać, żadna z nich nie myślała teraz o dyskusjach na jakikolwiek temat, zasnęły bez problemów.
Amy zbudził telefon. Dzwonił Niall
-Hej, Ames! Mam nadzieję, że cię nie obudziłem?- rozpoczął entuzjastycznie blondyn
-A jednak...- odpowiedziała dziewczyna zaspanym głosem
-Oh, przepraszam, w takim razie to znak, że czas wstać i... coś zjeść! A hej, dzwonię, żeby podziękować wam za przyjście! Ah i chciałem się zapytać, czy nie zechciałabyś wyskoczyć ze mną dziś gdzieś na miasto?
-We dwójkę?
-No tak! Chodź, przecież chyba nie zamierzasz siedzieć w domu?
-Masz rację. Okej.
-Przyjdę po ciebie za godzinę, także wstawaj!
-Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
-Mam twoją wizytówkę z walizki i nie wacham się jej użyć.- zaśmiał się Nialler.- O! Muszę kończyć, bo wyczuwam śniadanie. Do zobaczenia!
-No, hej.- dziewczyna była trochę zdziwiona nagłym telefonem, ale z drugiej strony cieszyła się, że ktoś wykazał zainteresowanie nią. Wstała, żeby wziąć prysznic i ogólnie się ogarnąć. Postanowiła obudzić Rose, która nie lubiła wstawać późno. Szatynka była w dużo gorszym stanie, więc od razu poszła po wodę i tabletki na ból głowy. Po skończonej kąpieli dziewczyna zastała przyjaciółkę siedzącą w kuchni i medytującą nad szklanką soku pomarańczowego.
-Masz na dzisiaj jakieś plany?- spytała ją ciemnowłosa
-Em, tak. Niedługo przychodzi po mnie Niall i idziemy na miasto.
-Tak? To super, kiedy się umówiliście?- Rose udawała, że się cieszy, ale w jej głosie słychać było zawód.
-Dziś rano, no a ty co planujesz?
-Siedzenie w domu.- zaśmiała się.- Ej, niespecjalnie wczoraj rozmawiałyśmy. Co tak w ogóle robiłaś? Co z Zaynem, sytuacja idzie do przodu?- zapytała uśmiechając się
-Oh...- blondynka zrobiła się czerwona- Właściwie to... się całowaliśmy.
-Co?! I nic mi nie powiedziałaś! Opowiadaj wszystko.
-Tańczyliśmy wolnego i coś tam, i... tak jakoś wyszło. Do tego pocałował mnie na pożegnanie.
-Cóż za dokładny opis, ale no dobrze, dobrze nie męczę cię. Tylko teraz tego nie spieprz!
-Haha, dziękuję za radę! A ty i Harry? Tańczyliście ze sobą, nie? Coś jeszcze?
-Nie, nie. Tylko tańczyliśmy.- skłamała Rose. Po pierwsze miała zachować wszystko w tajemnicy, a po drugie nie chciała przyznać się do tego, że znowu po pijaku ktoś zaciągnął ją do łóżka, gdyby nie Niall nie przerwaliby. No właśnie, znowu. To nie był pierwszy raz, kiedy upita dała się przelecieć.
-Powoli, powoli i jakoś się rozkręci!- przyjaciółki zaczęły się śmiać, w tym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek, Nialler musiał przyjść po Amy.
-To ja idę. Hej!
-Do zobaczenia- pożegnała się. Rozalia została sama w mieszkaniu. Do tego czuła, jakby jej głowa miała co najmniej eksplodować. Wróciła do łóżka, jednak nie mogła ponownie zasnąć, leżała tak wpatrując się w ścianę, ponieważ nie miała nawet siły myśleć. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna nie miała pojęcia, kto mógłby to być. Całą swoją siłą woli zdobyła się na powstanie (z martwych) i otwarcie drzwi.
-Dzień dobry, piękna! Jak ci idzie leczenie kaca?- tajemniczym gościem był Harry.
-C-co ty tu robisz?
-A na co wygląda? Odwiedzam cię, w ten prawdopodobnie trudny dla ciebie dzień. Wiem, że Nialler wykradł ci współlokatorkę i nie chciałem, żebyś została sama.- powiedział z uśmiechem od ucha do ucha. Po czym wszedł do mieszkania i zaczął chodzić po wszystkich pokojach, oglądając je. Rose zakręciło się w głowie, zastanawiała się czy przybycie chłopaka to jakieś przedziwne zwidy, czy prawda.
-Ładnie mieszkasz.- powiedział
-Em, dzięki...
-Jadłaś coś w ogóle?
-Oczywiście, że nie. Jak mam w takich trudnych chwilach myśleć o jedzeniu?- zaśmiała się. Nie miała ochoty nic jeść. Właściwie to nie miała ochoty nic robić.
-Powinnaś coś zjeść. Masz pół godziny na ogarnięcie się i zabieram cię gdzieś. Świeże powietrze dobrze ci zrobi. A w tym czasie przygotuję ci jakieś śniadanie- Rozalia nie czuła się na siłach, żeby włóczyć się gdziekolwiek, jednak stwierdziła, że loczek może mieć rację. Wzięła prysznic i ubrała się, czuła się dziwnie, gdy Harry jak gdyby nigdy nic urzędował w jej kuchni, z której dochodził słodki zapach przygotowywanego jedzenia. W końcu udało jej się doprowadzić się do względnego porządku, czuła się już zdecydowanie lepiej, chociaż nadal odczuwała skutki nocnej imprezy.
-Siadaj- powiedział zabójczo się uśmiechając, podszedł bliżej- i nie patrz na mnie, jakbym był kosmitą.- szepnął jej do ucha, a ona tylko zarumieniła się słodko i zrobiła to co "nakazał" jej Hazza. Chłopak podał jej amerykańskie naleśniki z miodem. Ciepłe, pachnące, ah, aż ślinka cieknie! Spojrzała na niego zaskoczona, ale on tylko usiadł na przeciwko i patrzył wyczekującym wzrokiem.
-To podstęp? Są zatrute?- spytała pół żartem
-Cholera, masz rację, powinienem być coś do nich dodać. Niestety, już za późno. Jedz, myślę, że raczej nie umrzesz. Gwarancji nie daję.- Rose spojrzała na danie jak na bombę atomową, która miała zaraz wybuchnąć, a potem oboje zaczęli się śmiać. W końcu, ciemnowłosa postanowiła podjąć ryzyko, o dziwo, nic jej się nie stało. Była zdecydowanie zmieszana tym, że loczek aż tak się dla niej postarał. Coraz bardziej jej się podobał, jednak miała przeczucia, że jemu nie chodziło o nią, jako osobę... Cały czas spotykała takich, którzy chcieli ją jedynie przelecieć, a kiedy dostawali czego chcieli- udawali, że nic się nie stało, a ona naiwnie za każdym razem miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej i za każdym razem czekał ją zawód. W ten sposób w jej głowie powstał totalny mętlik, nie wiedziała jak się wobec niego zachowywać, więc postanowiła wyłączyć myślenie.
W końcu dwójka zebrała się i wyszła do miasta. Nie mieli żadnego konkretnego planu, więc po prostu chodzili przypadkowymi ulicami, rozmawiali, o wszystkim i o niczym. O szkole, mieszkaniu daleko od rodziny, przyjaciołach, zespole, planach na przyszłość, zainteresowaniach i tym podobnych rzeczach. Nie poruszali, jednak tematu zajścia z poprzedniego dnia. Rose to trochę dziwiło... Harry nie wydawał się wtedy raczej skrępowany, ale jej to nie przeszkadzało. Właściwie nie chciała o tym gadać, bo co miała powiedzieć? "Wczoraj było miło."? Bez przesady, lepiej się gadało o błahostkach. Zaimponowało jej, że chłopak nie zaczął się do niej dobierać dzisiaj. Miał ją na widelcu - zapatrzona w niego, zrobiłaby wiele. Nie przeszkadzało jej całowanie się i te sprawy. Raczej jej to schlebiało, bo wybrał właśnie ją. No i poza tym sprawiało jej to przyjemność... Czuła, że odwzajemniał jej zainteresowanie. Podobało jej się to, że próbował ją poznać, a nie dopisać do listy podbojów. ON się jej podobał, a do tego cały czas trzymał ją za rękę!
Po pewnym czasie dwójka postanowiła wrócić do mieszkania dziewczyn.
Tymczasem, również po mieście przechadzali się Amy i Niall. Dziewczyna coraz bardziej go lubiła, był cholernie zabawnym człowiekiem... Jednym z największych optymistów, których dotychczas poznała. No i Niall także polubił Amy, za jej szczerość i że była taka otwarta. Zazwyczaj dziewczyny były mocno przytłoczone tym, że blondyn jest bardzo sławny, jednak Amy zlewała to na całej linii. Mówiła to co uważała i zachowywała się naturalnie. Tym razem postanowili omijać jogurty i kawę, ze względu na zaistniałe wcześniej sytuacje i udali się na shake'i. Niall, jak to Niall, wziął 5 razy większego niż blondynka, a warto zauważyć, że shake dziewczyny nie należał do małych. :D Po zakupieniu napoju, udali się do centrum, a raczej w jego okolice, aby swobodnie pochodzić, bez tłumu rozwścieczonych nastolatek i "pstrykadeł" fotoreporterów.
- No... Niall, coś ciekawego masz do powiedzenia? - powiedziała dziewczyna do chłopaka, uśmiechając się.
- Hmm... W sumie ostatnie ciekawe zdarzenia działy się w naszym towarzystwie. - stwierdził i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Też prawda... - mruknęła Amy. - Ale nie byłam przy wszystkim? Nic intrygującego się nie stało? Naprawdęęęę?
- W sumie była jedna rzecz, ale czy ja wiem czy takie to interesujące... No i miałem zachować to w tajemnicy, ale...
- No, mów, mów! - poinstruowała. Jej oczy zabłysnęły.
- No, w trakcie imprezy poszedłem do pokoju po batonika i tu nagle Hazza z Rose, praktycznie się pożerali. To było straszne... Mogli obślinić mi pościel! - powiedział udając obrażonego.
- Że co? - Amy była strasznie zdziwiona, ale próbowała to ukryć. Z relacji jej przyjaciółki wynikało kompletnie co innego. - Że oni... Yyy... No ten tego?
- Nie, nie. To było tylko, albo aż, całowanie się. - rzucił. - Ale wiesz... Nie w moim pokoju, noo!
- Haha... - zaśmiała się, ale nawet Niall wyczuł sztuczność jej śmiechu.
- Ej, Hazza Ci się podoba? - w jego głosie słychać było zdziwienie i, w sumie też trochę rozczarowania.
- Nie, nie, nie! Potem Ci może wyjaśnię o co chodzi. Teraz nie mam siły tego opowiadać. Z resztą - żadna z tego sensacja. -urwała temat, nie był wygodny. Na szczęście Nialler to zrozumiał i nie drążył, tylko zaczął radośnie paplać o niczym. To lubiła. Takie rozprawianie o bezkonfliktowych sprawach. Czas minął tak szybko, że nawet się nie spostrzegła, a czas było wracać do domu. Musiała pogadać z Rose, posprzątać, wziąć gorącą kąpiel, poczytać... Miała tyle szczegółów do zrobienia. Taki dzień chill-out'u. To też lubiła.
Kiedy Amy w końcu doszła do drzwi, dosłownie powiesiła się na szyi Nialla.
- Dziękuję za wspaniały wypad, mój drogi żarłoku! - wyrecytowała i dała mu soczystego buziaka w policzek.
- Ach proszę bardzo, mademoiselle! - i znowu strzelił wielkiego banana na pół twarzy.
- Do zobaczenia... Yyy...
- Niedługo! - powiedział i uśmiechnął się. Zaczął schodzić po schodach. Na ostatnim, widocznym dla Amy pomachał i zniknął. "To był przemiły dzień" stwierdziła w myślach. Jednak nie mogła znaleźć klucza. "Cholerna torebka!" stwierdziła i wysypała wszystko na ziemię. "O, tu są!" spostrzegła metalowy kluczyk i zaczęła pakować rzeczy do torebki. Na schodach słychać było ludzi. Kiedy doszli wyżej, Amelia zobaczyła, że to jej najlepsza przyjaciółka i sam Harry Styles. Chłopak zobaczył Amy i pomachał do niej.
- Hej, Ames, jak się masz? - uśmiechnął się.
- Bardzo dobrze. - odburnęła z wiadomej przyczyny.
- Co jej jest? - powiedział ciszej do brunetki, a ta wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia, idę to zbadać. - powiedziała i puściła rękę Stylesa. Ten ją pogilgotał i ta zwróciła się ku niemu, 2 cm od jego twarzy. Ten jej dał buziaka w usta.
- Żegnam panią, ale nie można się rozstać tak... Nudno. - powiedział i uśmiechnął się.
- No papa! - powiedziała i odwdzięczyła... Łaskotki! Po chwili chłopak już zniknął za rogiem.
- Rose, mamy coś do przegadania... - zaczęła Amy. Jej przyjaciółka wiedziała, że coś się kroi. Coś niekoniecznie dobra. Co tym razem zbroiła?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej! :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog♥
Piszecie bardzooo ładnie i estetycznie:D
A historia jest zaje.bista! :D
Styl pisania jest bardzo orginalny i wciagający! :)
Ogólnie same plusy, a ja się lubie doczepiac;x hah;D
No nic, czekam na nn! Mam nadzieję, ze szybko się pojawi:)
Zapraszam takze do mnie;
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
Mam nadzieję, ze wpadniecie i ocenicie!
+ Obserwujemy>?
omg po prostu kocham twoje opowiadania! <3 czekam na next :*
OdpowiedzUsuńTaka mała poprawka: *nasze opowiadanie. :)
UsuńPiszę je razem z przyjaciółką, ale bardzo dziękujemy! <3
Świetny jest :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! :3
letmefeeloursicklove1d.blogspot.com
zapraszam do mnie, pojawił się już drugi rozdział :)) xx